kwietnia 26, 2020

Clarins - Multi-Active Nuit

Clarins - Multi-Active Nuit
Cześć!

Dziś mam dla Was dawkę pielęgnacji od marki Clarins. Dorwałam kiedyś jakiś kod u nich w sklepie na 20% zniżki i postanowiłam spróbować. Wahałam się miedzy dwoma kremami, jednak ostatecznie wybór padł na Multi-Active Nuit - przeciwzmarszczkowy krem na noc do skóry normalnej i suchej (244zł). Powiem Wam, że to majątek za krem! Nie tańczy i nie śpiewa, mieszkania nie wysprząta, więc miałam cichą nadzieję, że choć z cerą robi cuda. Czy tak jest? Przekonacie się czytając recenzję.


Krem kupiłam w sklepie internetowym marki pod koniec roku 2018. Starczył mi około na 4 miesiące i na wyczerpaniu był już pod koniec marca 2019. Szczerze myślałam, że jednak posłuży mi trochę dłużej. Stosowałam go na noc jak w zaleceniach oraz niewielka ilość na dzień.

Kilka szybkich faktów:
  • Pojemność 50ml
  • Ważność 18 miesięcy od momentu otwarcia
  • Cena ok. 300zł
  • Skład: AQUA/WATER/EAU, GLYCERIN, ISONONYL ISONONANOATE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER, CETEARYL ALCOHOL, AMMONIUM ACRYLOYLDIMETHYLTAURATE/VP COPOLYMER, PROPANEDIOL, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, PARFUM/FRAGRANCE, CETEARYL GLUCOSIDE, DIMETHICONE, METHYL METHACRYLATE CROSSPOLYMER, DIPSACUS SYLVESTRIS EXTRACT, CAPRYLYL GLYCOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, TOCOPHERYL ACETATE, CELLULOSE, DISODIUM EDTA, SODIUM HYALURONATE, ALCOHOL, ESCHSCHOLTZIA CALIFORNICA FLOWER/LEAF/STEM EXTRACT, ACTINIDIA CHINENSIS (KIWI) FRUIT EXTRACT, BUTYLENE GLYCOL, DIOSPYROS MESPILIFORMIS LEAF EXTRACT, MALTODEXTRIN, TETRASODIUM EDTA, SANICULA EUROPAEA EXTRACT, PHENOXYETHANOL, LAPSANA COMMUNIS FLOWER/LEAF/STEM EXTRACT, FURCELLARIA LUMBRICALIS EXTRACT, SODIUM CITRATE, POTASSIUM SORBATE, CITRIC ACID, GLYCOLIC ACID, LACTIC ACID, MARIS SAL/SEA SALT/SEL MARIN, POLYVINYL ALCOHOL, COPPER PALMITOYL HEPTAPEPTIDE-14, HEPTAPEPTIDE-15 PALMITATE [V2802A] 


Krem przychodzi do nas w kartonowym opakowaniu w kolorze kompletnie odbiegającym od tego co znajdziemy w środku. Wewnątrz znajdujemy skromny słoiczek, starannie zafoliowany oraz ulotkę. Tu pojawia się pierwszy smuteczek, bo nie ma dołączonej szpatułki, a po samym wyglądzie słoiczka może się już spodziewać problemów z wydobyciem resztek kremu, szczególnie przy zagięciach - masakra nawet ze szpatułką wyciągnąć wszystko :(

Pojemniczek kremu jest bardzo ciężki, wykonany z grubego szkła - w końcu musimy wiedzieć za co tyle płacimy :) Przepiękny lekko przeźroczysty, niebieski kolor słoiczka, wewnątrz dodatkowe zabezpieczenie w postaci plastikowej przekładki, która przydaje się mega na początku kiedy mamy pełny słoik kremu.


 
Konsystencja kremu jest treściwa i w białym kolorze. Krem cudownie się rozprowadza i wchłania, od razu skóra staje się gładsza i ujędrniona. Niestety tragicznie wydobywa się krem bez szpatułki - na szczęście zostawiłam sobie jedną z poprzedniego kremu, więc nie musiałam się tym faktem przejmować, natomiast uczulam Was na to. 

Zapach jest obłędny, nie mam pojęcia co tak pachnie, ale przypomina mi świeżo skoszoną trawę lub złamaną gałązkę, albo łodyżkę kwiatka - obłędny roślinny zapach. Utrzymuje się po nałożeniu kilka minut na twarzy. Ja uwielbiam takie zapachy, wtedy pielęgnacja to mega przyjemność.

Obietnice producenta: 

"Odkryj niezawodną pielęgnację na noc, idealną dla kobiet stawiających czoła licznym wyzwaniom. Formuła kremu, wzbogacona w ekstrakt z organicznego maku kalifornijskiego o właściwościach regenerujących, przynosi Twojej skórze potrzebny jej odpoczynek, sprawiając, że po przebudzeniu staje się gładka i pełna sprężystości. Przeciwzmarszczkowy Krem, który zwalcza wczesne oznaki starzenia się skóry i w widoczny sposób wygładza pierwsze zmarszczki. Jego działanie niwelujące skutki zmęczenia połączone jest z ochroną skóry przed szkodliwymi skutkami zanieczyszczeń środowiska, dzięki kompleksowi Anti-pollution. Tryskająca młodością cera, każdego dnia i przez długie lata!"

Co ja na to?

1. Zgadzam się, że po przebudzeniu skóra jest gładka, miła w dotyku i bardzo sprężysta, w sumie to już po samej aplikacji staję się lekko napięta i ujędrniona.
2. Przyznam, że rzeczywiście rano jakby moja skóra wizualnie była bardziej wygładzona, szczególnie bruzdy nosowo-wargowe, jednak po odstawieniu produktu czar pryskał po paru dniach, więc to tylko chwilowe złudzenie - jak wypełniacze zmarszczek
3. Nie wiem jak zbadać, czy krem chronił przed zanieczyszczeniami, ale skóra serio była bardziej promienna i witalna po przebudzeniu


Czy kupie ponownie? Nie.

Nie zrozumcie mnie źle, to jest dobry krem, ale za taka kasę zupełnie się nie opłaca. Bardzo przypomina mi w działaniu It's Skin - Hyaluronic Acid o którym pisałam TUTAJ, a jednak cena milion raz bardziej przystępna. Niestety skutki stosowania kremu nie są długo trwałe - no może by były po latach stosowania, ale u mnie po kilku miesiącach wystarczyło kilka dni, aby skóra wyglądała tak jak wcześniej. Zapach jest obłędny i mogłabym wąchać go godzinami! 

Nic mi po kremie nie wyskoczyło na twarzy, nie podrażniał jej. Jeśli ktoś z Was ma kasę na zbyciu i wie, że nie skończy się to na jednym opakowaniu to kupujcie śmiało, dla mnie to jednak nie współmierne korzyści do poniesionych finansowych kosztów. 

Gdybym była mega bogata i zarabiała kilkanaście tysięcy miesięcznie to pewnie bym się na niego skusiła i kupowała regularnie, natomiast niestety nie mam takiej kasy i na taką przyjemność pozwolić sobie nie mogę :(


>> Kolejny krem do testów to The SAEM - Iceland Water Volume Cream, dużo niższa półka cenowa. Recenzja jak zwykle pojawi się kiedy wykończę słoiczek <<

Miałyście może ten krem od Clarins, a może coś innego z tej marki Wam się sprawdza? Dajcie koniecznie znać w komentarzu :)
Ściskam Was mocno!

kwietnia 19, 2020

Hada Labo - Smoothing Anti-Fatigue Eye Cream

Hada Labo - Smoothing Anti-Fatigue Eye Cream
Hejo!

Ma dziś dla Was recenzję kremu pod oczy który wykończyłam w Sierpniu 2019. Mówię o specyfiku od Hada Labo z białej serii Smoothing Anti-Fatigue Eye Cream (42zł). W 2019 roku wiele o tej marce i jej genialnych produktach dało się zauważyć w sieci, jeśli jednak ciekawi jesteście mojej opinii to zapraszam. Oczywiście pamiętajcie, nie ma dobrego makijażu bez dobrej pielęgnacji!


Krem kupiłam na jakiejś promce w Rossmannie w 2019 roku, ale kiedy dokładnie to nie pamiętam :( Zaczęłam go stosować na początku czerwca 2019 i ku mojemu zdziwieniu pod koniec sierpnia już mi się skończył! Wytrwał niecałe trzy miesiące oszczędnego używania, to bardzo mało jak mam być szczera - jeśli chodzi o moje doświadczenie z kremami.

Kilka szybkich faktów:
  • Pojemność 15 ml
  • Ważność 24 miesięcy bez otwierania lub 9 miesięcy od momentu otwarcia
  • Cena ok. 40zł (można wyrwać 50% taniej na promocjach)
  • Skład: Aqua, Hydroxyethyl Urea, Butylene Glycol, Glycerin, Pentylene Glycol, PEG/PPG/Polybutylene Glycol- -8/5/3 Glycerin, Squalane, Triethylhexanoin, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Mica, Albizia Julibrissin Bark Extract, Dimethicone, Triethyl Citrate, Caffeine, Darutoside, Glucosyl Ceramide, Alpha-Glucan, Hydrolyzed Collagen, Arginine, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Sodium Acetylated Hyaluronate, Physalis Angulata Extract, Caprilic/Capric Triglyceride, Agar, Sodium Citrate, Citric Acid, Aluminum Hydroxide, Titanium Dioxide, Silica, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Decylene Glycol.


Krem jest bardzo łatwo dostępny.  Dostajemy go w zafoliowanym dużym (o wiele za dużym), kartonowym opakowaniu w kolorystyce samej tubki. Pojemność jest standardowa jak u większości kremów pod oczy. Tubka jest giętka z precyzyjnym aplikatorem, który kryje się za plastikową zakrętką - która niezliczoną ilość razy upadła mi na podłogę :( Duży minus za nie możność sprawdzenia ile produktu nam jeszcze zostało, przez to moje zaskoczenie kiedy krem skończył się tak szybko było jeszcze większe!



Konsystencja jest raczej przeciętna, ani zbyt bogata ani też super płynna - taka w sumie w sam raz. Krem jest biały i bardzo szybko się wchłania w skórę w okolicy oczu. Zapachu nie stwierdziłam, o czym także zapewnia nas producent na opakowaniu :)

Obietnice producenta:

"Intensywnie nawilżający krem z Super Hyaluronic Acid™, który redukuje zmarszczki i oznaki zmęczenia oraz wygładza skórę wokół oczu. Zawiera odmładzający Kolagen, wyciąg z Różowego Drzewa Jedwabnego oraz Kofeinę, która niweluje cienie i obrzęki pod oczami. Produkt polecany także dla cery wrażliwej."

Co ja na to?
  1. Nawilża skórę, ale bez szału, a już na pewno nie intensywnie
  2. Nie zauważyła ani redukcji nawet najmniejszych zmarszczek, ani wygładzonej skóry pod oczami
  3. Dzięki lekkiemu ujędrnieniu skóra pod oczami może się wydawać na minimalnie wypoczętą, ale efekt ten jest znikomy
  4. Obrzęku pod oczami nie posiadam, więc się nie wypowiem, ale moje niewielkie cienie miały się dobrze i krem im kompletnie nie przeszkadzał :) były widoczne w sposób nie zmieniony
  5. Mam cerę wrażliwą i tu zaznaczę, że nic się z nią nie działo nie przyjemnego, nie było żadnych podrażnień
Czy  kupie ponownie? Nie.

Niestety niczym tak serio ten krem mnie nie zaskoczył. Nawilżenie spoko, ale takie uzyskam i kremem za 15zł. Zmarszczki i cienie pokonały sam krem. Lekkie ujędrnienie jest fajne, no ale jednak za tą cenę i tyle pochlebnych recenzji - spodziewałam się czegoś lepszego.

Na plus jest na bank brak zapachu i niewielka tubka, ale z drugiej strony samo wyciskanie kremu nie należy do przyjemnych, bo bardzo trudno jest wydostać odpowiednia jego ilość z opakowania. Dodatkowo ta feralna zatyczka tak koszmarnie się otwiera, że nie upuszczenie jej na podłogę graniczy z cudem.

Podejrzewam, że może bardziej sprawdziłaby mi się seria czerwona z tej firmy, bo jest już bardziej skierowana na działanie przeciwzmarszczkowe, jednak po kontakcie z tym kremem nie wiem czy mam ochotę na testowanie kolejnego produkty tej marki.


 >> Następnym do testów jest krem marki The Saem. Po zużyciu pojawi się oczywiście jego recenzja <<

Testowałyście ten krem od Hada Labo? Jakie są wasze wrażenia? Czy ten z serii czerwonej lepszy?
Ściskam Was mocno! 

kwietnia 11, 2020

ZOEVA - Naturally Yours

 ZOEVA - Naturally Yours
Hej,

Mam wrażenie, że chyba uwzięłam się na recenzowanie palet marki Zoeva, jednak co poradzić były to jedne z pierwszych moich palet, więc mam o nich zdanie najbardziej wyrobione :) Dziś kolejna z tej firmy, chyba ich pierwsza i w sumie najbardziej podstawowa i może trochę "nudna" Naturally Yours (72,90zł). Jeśli zastanawiałyście się kiedyś czy jest Wam potrzebna do życia - to zapraszam do dalszego czytania :)


Nie mogę uwierzyć, że mam ją już 5 lat, serio od 5 lat jest ze mną i była to moja pierwsza, "prawdziwa" paleta do makijażu. Pewnie już jest dawno przeterminowana, ale nie zauważyłam, żeby coś się z nią działo. Nie śmierdzi, na oczach zachowuje się tak samo i nie podrażnia. Pewnie to bardzo nie rozsądne z mojej strony jeszcze jej używać, więc może po tej recenzji trafi do pudełka jako pamiątka :)


Paleta przychodzi do nas w kartonowym, nasuwanym pudełku z aplikacją która jest taka sama jak na samej palecie - jak to u Zoevy bywa. Karton jest dobrej jakości, ale przy tym paletka jest lekka. Wewnątrz mieści się 10 pełnowymiarowych i standardowych, okrągłych cieni. Paleta nie ma lusterka i mi akurat to nie przeszkadza, bo nigdy nie umiała się malować do lusterek w paletkach :) jeśli chodzi o wykończenie cieni, to mamy tutaj dokładnie 5 matów i 5 pereł. Kolorystyka jest bardzo podstawowa i raczej neutralna, niż skłaniająca się w ciepłą bądź chłodną stronę.

  • Pure - to matowy i chłodny odcień bardzo rozbielonego cappuccino. Idealny w załamanie lub dla ciemniejszych karnacji na całą powiekę lub pod łuk brwiowy.
  • Soft&Sexy - to matowy, średni brąz. Dla mnie idealny w załamanie, aby je przyciemnić.
  • Smooth Harmony - to perłowy cień o szampańskim kolorze z dodatkiem różowawej poświaty. Opalizuję także na złoto. Idealnie sprawdzi się nałożony na całą powiekę.
  • First Love - to mój idealny odcień matowego beżu. Dla ciemniejszych karnacji niż moja może on się wydawać prawie biały :) U mnie sprawdza się perfekcyjnie.
  • Casual Elegance - to perłowe, bardzo jasne złoto. To właśnie odcień złota za jakim ja przepadam :)
  • Sweet Sound - to perłowy, ciemniejszy brąz z dodatkiem miedzi i złota 
  • Forever Yours - to średni odcień brązu o wykończeniu perłowym, który swym kolorem bardzo mi przypomina orzechy laskowe. Jest tam troszkę złota, ale i jakby pod światło zgaszonego niebieskiego albo i szarego błysku
  • Slow Dance - to ciemny, matowy brąz. Lekko chłodnawa barwa. Idealnie sprawi się do przyciemnienia makijażu
  • Lovely Monday - to perłowy brąz o chłodnej, czekoladowej poświacie.
  • Timeless Chic - to matowa czerń, jednak jakby troszkę sprana. Nie jest to kruczoczarna barwa.

Cienie matowa są suche, ale mocno napigmentowane. Perły natomiast lekko masełkowe i bardzo dobrze nanoszą się na pędzel czy palec. Trochę się osypują zarówno pod okiem, jak i sypia się w opakowaniu - jednak nie jest to jakaś tragedia.

Poniżej mam dla Was makijaż wykonany 6 cieniami z palety oraz opis, krok po kroku jak wykonałam ten makijaż i jakie kolory użyłam. Jest to taki lekki, przydymiony dzienniaczek. 



  1. Makijaż rozpoczęłam od nałożenia na całą górną powiekę bazy Too Faced Shadow Insurance
  2. Następnie przestrzeń nad ruchomą powieką pokryłam beżem z paletki o nazwie First Love
  3. Załamanie powieki zbudowałam matem o nazwie Pure
  4. Na środek górnej powieki wtarłam palcem cień Smooth Harmony, a następnie na wewnętrzną część poleciał kolor Casual Elegance
  5. Środek dolnej powieki to Forever Yours, a od wewnętrznej strony powtórzyłam kącik z górnej powieki, czyli cień Casual Elegance
  6. Na dolny i góry zewnętrzny kącik nałożyłam Slow Dance 
  7. Linia wodna górna i dolna została pociągnięta kredką beżową od Kryolan Kajal w odcieniu Brown
  8. Na koniec tusz od Maybelline - Lash Sensational

Jeśli zmienicie kolor kredki na lini wodnej - będzie świetny do pracy, na uczelnie czy po porostu na dzień, a jeśli dodacie mały akcent kolorystyczny na dolnej powiece to nada się idealnie na szalony wypad z przyjaciółkami na miasto.



Czy polecam? Tak! Dlaczego? No po pierwsze, ale nie najważniejsze to moja sentymentalna paleta, bo pierwsza jaką kupiłam :) A po drugie to serio dobra paleta, jest nudna to prawda, ale każdy potrzebuje choć jednej takiej palety w swoich zbiorach - nie wierze jeśli ktoś zaprzecza, nikt codziennie nie maluje się na tęczę i pomyka tak do roboty :) Ma piękne neutralne kolory, pigment jest, błysk jest - może nie powalający, ale subtelny. Cena nie jest zaporowa, a często można paletę dorwać ze zniżką 20%. Ja czasem do niej wracam, jak nie chce mi się kombinować :) Cienie łatwo się łączą ze sobą i rozcierają, nie robiły mi nigdy plam, nawet te ciemniejsze. Dodatkowo w palecie nie ma cienia, którego ja bym nie użyła - a serio mam wiele palet w których niektóre cienie są kompletnie nie tknięte. Moja sztuka ma już 5 lat - może już czas kupić nową? :)


Na koniec lista i zdjęcie wszystkich kosmetyków użytych do tego makijażu:


TWARZ:
Jako baza ColourPop Watermelon Face Milk,  Podkład Lumene Blur w kolorze nr 0 Light Ivory, Golden Rose korektor HD Concealer 01, Wibo Fixing Powder, I Heart Revolution Glow Hearts Rays of Radiance, NABLA Shade & Glow - Pudrowy bronzer Gotham
OCZY:
Baza pod cienie Too Faced Shadow Insurance, Kredka do oczu z Kryolan Kajal – Brown, Lumene Essential Volume Mascara w kolorze Black, Paleta ZOEVA - Naturally Yours (cienie: First Love; Pure; Smooth Harmony; Casual Elegance; Forever Yours; Slow Dance)
BRWI:
Kredka do brwi z Golden Rose Longstay Precise Browliner nr 102, Paese - Brow Couture Gel nr 01 Transparent
USTA:
URBAN DECAY Hi-Fi Shine Gloss w kolorze Backtalk

Znacie tą paletkę? Lubicie, a może polecacie inną "nudną" wersję do oczu? - podzielcie się w komentarzu :)

Pozdrawiam Was ciepło!

kwietnia 04, 2020

Popłynęłam ~28~

Popłynęłam ~28~
Hej!

Mamy już początek Kwietnia, lato coraz bliżej, serca się weselą - a tu w domu trzeba siedzieć :( Na ten dłuższy domowy areszt mam dla Was zakupowy post :) Jest kilka palet, dużo błysku, wysyp pomadek oraz coś na pazury - jeśli jesteście ciekawe co kupiłam w Marcu to zapraszam.



Jak widzicie postanowiłam znów powiększyć moją kolekcje pomadek od Maca, a że pojawiły się nowe wykończenia ich standardowych pomadek postanowiłam, że się skusze :) Zacznę może od produktów do twarzy bo ich kupiłam tylko 3.



Pierwszy zakup to niby podkład, ale krem Paese DD Cream w kolorze 1N Ivory (39,90zł). Jest bardzo gęsty i oczywiście za ciemny dla mnie :( a dodatkowo trochę się na twarzy utlenia, przez co jeszcze ciemnieje o 1 ton. Rozprowadza się bardzo tępo jak pomadki matowe :) Plus za duży filtr, aż 30 - jednak chce go szybko wykończyć, bo się z nim nie polubiłam :(



Kolejny produkt to Ryżowy Puder Prasowany od Ecocera (14,99zł) i powiem Wam, że ten  mi nawet podpasował, jednak bardzo szybko się zużywa. Niestety nie nadaje się na cieplejsze dni czy nocne hulanki, bo w miejscach potu zaczyna robić białe plamki. Można to bez problemu rozetrzeć palcem, no ale nikt nie będzie chodził cały czas z lusterkiem i sprawdzał czy mu się puder nie zebrał w białe plamy :(



Ostatni produkt do twarzy, a w sumie to do brwi kupiłam z marki Paese - Brow Couture Gel nr 01 Transparent (19,90zł). Jak wiecie szukam trwałego żelu do brwi i niestety ten też się nie nadaję, a do tego zużywa się jak szalony. Może coś lepiej utrwala niż poprzednie żele, natomiast z moimi długimi włoskami sobie nie poradził dostatecznie. Plus za fajne opakowanie, ale produktu w nim jest niecała połowa - trochę to oszukane.



Pora na palety i produkty do oczu. Zacznę od nowej paletki z Nabla - Secret Palette (152,15zł). Bardzo lubię palety od tej marki, więc nie mogłam sobie odmówić kolejnej. Rozwala mnie to, że z każdą ich paletką pojawiają dodatkowe, zupełnie nowe wykończenia.



Kolejna, to absolutne maleństwo od Natasha Denona - Mini Nude Palette (92,65zł). Tak małych palet powinni zakazywać produkować i to za taką kasę! Bedzie jej recenzja, natomiast zastanawiam się nad kupnem dużych palet tej marki, interesuje mnie Biba i Safari. Oglądałam kilka recenzji i porównań na necie i dziewczyny mówiły, iż jest znaczna różnica w formule cieni między mini paletkami, a tymi dużymi, że niby duże lepsze - może się skusze choć na jedną.





Kolejne dwie palety szły do mnie ponad 2 miesiące, bo się niby zgubiły u przewoźnika :( Jednak przyszły idealnie prawie na moje urodziny, więc im wybaczam :) Obie są tej samej marki, a więc KKW Beauty (31 USD), kupiłam je na oficjalnej stronie. Pierwsza w szarym opakowaniu to KKW X MARIO 10 Pan Eyeshadow Palette, a druga dużo cieplejsza to Classic Blossom Palette. Paletki są bardzo ciężkie i solidne, aż się zdziwiłam. Już się nie mogę doczekać, aż je wypróbuje :)







Pora na trochę błysku, a w sumie nawet więcej niż trochę :) Kupiłam sobie trzy sypkie pigment z Affect - Charmy Pigment (27,99zł), które mają słoiczki identyczne jak Glamshop. Wstawiłam Wam zdjecia pod różnym kontem, abyście mogli zobaczyć jak cudnie zmieniają kolory, do tego są bardzo drobno zmielone i niewielka ilość wystarczy, aby zaczarować powiekę. Pierwszy kolor to Pisces N-0154 czyli lekko pomarańczowo-ceglasty kolor jako baza, który opalizuje na róż, fiolet oraz niebieski dzięki milionom drobinek w tych kolorach. Kolejny kolor to Sagittarius N-0163 ma bazę koloru chłodnego buraka i opalizuje na różowy oraz zgniły zielony i może nawet brązowy. Ostatni kolor to Gemini N-0157 w którym bazę stanowi złoto, brzoskwinia i miliony różowych i zielonych iskierek. Cień po roztarciu opalizuje w jasną zieleń i róż.



Jeżyli chodzi o lakiery do paznokci to postanowiłam wzbogacić moja kolekcje o kilka odcieni marki NeoNail (25,50zł). Odcień Ocean Drops nr 6316-7 to chłodny i jasno niebieski kolor ze srebrnymi drobinkami o mocnym kryciu. Golden Topaz 6384-7 to jakby mleczny toper o słabym kryciu oraz zielonej i złotej poświacie, który można nakładać na inne kolory bazowe np. biały lub czarny. Deep Amethyst 6389-7 to także mleczny toper, jednak tym razem z fioletowymi i różowymi drobinkami.



Andromeda 5009-1 to bardzo ciemny granat z drobinkami fioletowymi i zielonymi o słabym kryciu niestety. Mystic Amber 6385-7 to toper o złotej bazie która ma bardzo słabe krycie i opalizuje na lekki pomarańcz i rose gold. Kupiłam też dwa lakiery z serii Thermo Color (23,92zł). Pierwszy to Tequila Sunrise 5184-1 czyli ciepły, ciemny pomarańcz który pod wpływem temperatury rozjaśnia się do jasnego żółtego. Drugi kolor Cosmopolitan 5181-1 czyli malinowy róż który rozjaśnia się do pomarańczu. 




Na koniec 6 szmineczek od Mac (64,50zł), które kupiłam na promce -25%. Jak widzicie gust typowo różowo-nudziakowy z jednym małym wyjątkiem fuksjowym. W tym 4 szminki o nowym wykończeniu Powder Kiss - niby to mat, ale w takie bardziej komfortowej wersji i do tego w odczuciu jest jak piankowy mus na ustach. Nie zauwazyłam, żeby jakoś wybitnie długo trzymały się na ustach, łatwo też się transferują. Poniżej znajdziecie swatche i opis wszystkich nowych kolorów jakie kupiłam.




Pierwsza pomadka to Cosmo o wykończeniu Amplified, czyli kremowa pomadka, dobrze kryjąca w kolorze herbacianej róży z dodatkiem mlecznej czekolady. Niby to róż, ale można dostrzec brąz. Kolejna pomadka to Sunny Seoul o wykończeniu Cremesheen, to jasno różowy kolor z dodatkiem brzoskwini. Pastelowy i lekko półprzezroczysty. Następne pomadki to już wykończenie Powder Kiss. Zacznijmy od  Scattered Petals, to lekka brzoskwinia z dodatkiem beżu. Kolejna to A Little Tamed, czyli ciemniejszy malinowy, chłodny róż z dużym dodatkiem czerwieni. Sultriness to jasny, pastelowy, pudrowy róż o chłodnej tonacji. Ostatni kolorek to Fall In Love to piękny, jaskrawy róż z dodatkiem fuksji. Bardzo wyraźny na ustach i lekko żarówiasty. 

To już wszystkie zakupowe zbrodnie popełnione w Marcu, a jak Wasze zakupowe grzeszki? Co ciekawego upolowałyście ostatnio?
Pozdrawiam Was ciepło!

Copyright © 2016 M&M - Mouse and Makeup , Blogger