września 27, 2018

Zielony Kaymak

Zielony Kaymak
Hej!

Tak jak obiecałam ostatnio w sprawie paznokciowej stylizacji - tym razem więcej koloru, precz z nudą! Na pożegnanie lata mam dla Was ten soczysty mani, którego głównymi bohaterami jest intensywna żółć i zieleń :) Zaciekawieni? To zapraszam do dalszej części posta.


Zachciało mi się kolorowej wariacji, bo mimo, że na zewnątrz jest jeszcze cieplutko to jednak jesień postępuję. Tym mani miałam ochotę zachować jeszcze odrobinę lata, ale już powoli witam się z jesienią :) Dodatkowo na pazurach serdecznych pojawia się zdobienie - dla mnie nową techniką, ale jest tak prosta i efektowna, że na bank będzie u mnie jeszcze gościć w stylizacji!


Green Turf nr 93 - to piękna i soczysta, jasna zieleń. To kolor pierwszych listków na wiosnę - właśnie tak mi się kojarzy. Jak widać na zdjęciu mani będzie romansem dwóch marek lakierów hybrydowych - ta cudna zieleń pochodzi z firmy Provocater i powędrowała na paznokcie u palcy środkowych oraz kciuki obu dłoni.


Kaymak Sweet nr 186 - to piękna, słoneczna żółć. Mi osobiście kojarzy się z kolorem żółtka w jajku. Ten kolorek jest z marki Semilac. Bardzo ładnie kryje już przy pierwszej warstwie, podobnie jak zielony poprzednik. Ten odcień powedrował także na dwa paznokcie u obu dłoni - na małym i wskazującym palcu.

Trzeci kolorek użyty do stylizacji to Black Diamond nr 031od Semilac. To piękna, intensywna czerń, która powędrowała jako baza/tło na paznokcie na palcach serdecznych.



Jak widzicie, na paznokciu z czernią pojawił się kolorowy dymek. Strasznie zafascynowało mnie to zdobienie i musiałam wypróbować u siebie. Na allegro kupiłam kilka kolorowych pyłków - dokładnie TUTAJ, ponieważ są one potrzebne do tego efektu, choć też podobno można użyć cieni do powiek :) Pooglądałam kilka tutoriali na necie i spróbowałam, jak na pierwszy raz jestem zadowolona :) W mega skrócie to na czarną bazę z lakieru nałożyłam Pastę White Cream Art od Semilac w formie falowanych lini cienkim pędzelkiem, a następnie te linie starałam się rozmazać przy użyciu tego samego pędzla Nail Cleanerem. Następnie całość utwardziłam w lampię i na warstwę dyspersyjną która się wydzieliła wklepałam pyłki Semilac Silicone Brush nr 02. Następnie nałożyłam Semilac Top i gotowe. 


Stylizacja była ze mną lekko ponad dwa tygodnie :) Nic nie odchodziło, a dymek wszystkim się spodobał! Następna stylizacja już będzie mocno jesienna.

A Wy co teraz macie na pazurach? Żegnacie się jeszcze z latem jak ja, czy już witacie z jesienią?
Ściskam Was ciepło!

września 23, 2018

Biały Jeleń - Koncentrat pod oczy

Biały Jeleń - Koncentrat pod oczy
Hej,

Przychodzę do Was tym razem z recenzją kremu pod oczy, a będąc bardziej precyzyjna - koncentratu pod oczy marki Biały Jeleń dermo-natura (33,99zł). Czy warto się nim zainteresować i czy mi się sprawdził? Dowiecie się w dalszej części posta.


Krem zakupiłam w lutym tego roku i zaczęłam używać jakoś od kwietnia, służył dzielnie przez 3 i pół miesiąca. Wyzionął ostatnią pompkę pod koniec sierpnia. Jeśli mnie już troszkę znacie to wiecie, że to nie porywający okres jak u mnie, ale czemu tak szybko się skończył? - dowiecie się w dalszej części posta :) Stosowałam go zarówno rano jak i wieczorem pod oczy oraz na powieki.

Kilka szybkich faktów:
  • Pojemność 15ml
  • Ważność 2 lata bez otwierania, data ważności jest nadrukoana na pojemniczku oraz na opakowaniu
  • Cena 30-35zł
  • Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Cichorium Intybus Root Oligosaccharides, Glycerin, Rosa Rubiginosa Seed Oil, Isopropyl Isostearate, Dimethyl Isosorbide, Butyrospermum Parkii Butter, Silybum Marianum Seed Oil, Hydrolyzed Collagen, Sesamum Indicum Seed Extract, Caesalpinia Spinosa Gum, Passiflora Edulis Fruit Extract, Saccharum Officinarum Extract, Citrus Limon Fruit Extract, Ananas Sativus Fruit Extract, Vitis Vinifera Fruit Extract, Rosa Centifolia Flower Extract, Jasminum Officinale Flower Extract, Bellis Perennis Flower Extract, Dicetyl Phosphate, Ceteth-10 Phosphate, Xanthan Gum, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Polyisobutene, Caprylyl/Capryl Glucoside, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Triethanolamine


Krem otrzymujemy w przepięknym biało-fioletowym opakowaniu, wykonanym z grubego kartonu. Na nim (z tyłu) znajdziemy też najważniejsze informacje o działaniu, sposobie użytkowania, składnikach czy też dacie ważności.

Sam pojemniczek w którym znajduje się krem wygląda bardzo luksusowo i drogo. Opakowanie wykonane jest z grubego, mlecznego szkła. Na nim nadrukowana jest srebrnym napisem nazwa produktu, a dodatkowo pojemnik posiada pompkę, która bardzo ułatwia jego użytkowanie - przy tym nabiera idealna ilość produktu. Dodatkowo pompka jest ruchoma i jednym jej skrętem możemy zablokować mechanizm, aby nic nam się przypadkowo nie zmarnowało - super opcja! Cały czas monitorujemy zużycie kremu, dzięki lekko przeźroczystemu opakowaniu.

Sam krem ma jasno kremowy odcień i jest mocno gęsty przez co nie spływa z dłoni czy palcy kiedy wyciskamy go z opakowania. Ma bardzo delikatny, słodkawy i przyjemny zapach, który nie utrzymuje się nie twarzy.



Bardzo przyjemnie się rozsmarowuje, choć pozostawia lepki film pod oczami oraz na powiekach. Jest bardzo wydajny, mała jedna pompka wystarcza na oboje oczu. Skoro wydajny to czemu tak szybko mi się skończył? Już śpieszę z wyjaśnieniem - otóż po wchłonięciu się go, po 2-3 minutach miałam wrażenie, że nie nałożyłam nic i tę czynność powtarzałam, zarówno rano jak i wieczorem. Dodatkowo na noc dawałam go grubszą warstwę.

Obietnice producenta:
"Dzięki innowacyjnym i optymalnie skoncentrowanym składnikom pochodzenia naturalnego zapewni opóźnienie powstawania zmarszczek na wrażliwej skórze wokół oczu. Twoje spojrzenie stanie się rozświetlone, a kontur oka ujędrniony. Zauważysz widoczną redukcję zmarszczek, opuchlizny oraz cieni pod oczami. Kompleks kwasów AHA zwiększa poziom nawilżenia i elastyczności skóry oraz normalizuje wygląd warstwy rogowej. Ekstrakt z nasion sezamu widocznie wypełnia zmarszczki i poprawia kontury oka. Ekstrakt liftingujący działa powierzchniowo napinając skórę, wyraźnie opóźnia procesy starzenia. Kompozycja sensoryczna daje poczucie niezwykle miękkiej i jedwabistej w dotyku skóry,znacznie redukuje widoczność zmarszczek,zmniejsza szorstkość naskórka."

Co ja na to?
  1. Nie wiem, czy opóźni powstawanie kolejnych zmarszczek u mnie, ale muszę mu przyznać, że po zdwojonej aplikacji widać było ujędrnienie skóry wokół oczu. Skóra była przyjemnie napięta.
  2. Niestety nie zauwazyłam zmniejszenia opuchlizny czy cieni pod oczami, niestety redukcji zmarszczek też nie.
  3. Jeśli mam być szczera, to oprócz napięcia skóry nie czułam nic innego, a już na pewno nie nawilżenie.
  4. Nie zauwazyłam wypełnienia zmarszczek, przez cały czas użytkowania były widoczne i miały się dobrze.
  5. Skóra na pewno była napięta, ale bardziej było to czuć niż widać.
  6. Nie odczułam, aby skóra była jakaś delikatniejsza, ani miększa w dotyku.

Czy kupie ponownie? Nie.

Po tym jak otrzymałam krem i zostałam oczarowana samym wyglądem opakowania, zapachem i treściwą konsystencją oczekiwałam cudów na kiju. Niestety jedynie co dostałam to lekko napięta skóra i wsio.

Krem dobrze współpracowała z reszta mojej pielęgnacji oraz z podkładem i korektorem, ale nawilżenie było znikome, obiecane zmarszczki ani troszkę nie wyrównane.

Może wymagam za wiele od kremu za 34zł, jednak czytając obietnice producenta i macając sam produkt ma się wrażenie, że upolowało się zakup swego życia - taka jakość za taką cenę - no niestety, ale nie :(

O ile na dzień może jeszcze ujdzie, tak pielęgnacja na noc dla mnie to musi być bomba nawilżeniowa, niestety ten produkt nie spełnił moich wymagań.


>> Miano następcy otrzymał teraz Snail Repair Eye Cream marki Mizon. Na bank dam Wam znać jak się sprawował ten gagatek <<

Miałyście kiedyś jakiś krem marki Biały Jeleń? A może ten konkretny? Dajcie znać jak Wasze wrażenia.
Pozdrawiam Wam ciepło!
 

września 09, 2018

Zoeva - Mixed Metals

Zoeva - Mixed Metals
Hejo!

Dziś mam dla Was recenzję palety Zoeva - Mixed Metals (89zł), która mam wrażenie jest mało popularna ostatnio w necie. Oczywiście po części to rozumiem, bo ma prawie same błyszczące cienie i nie jest samo wystarczalna, ale jak tylko zobaczycie jakie to piękne kolory to zapragniecie ją mieć :)


Jeśli mnie pamięć nie myli, to to jest chyba pierwsza recenzja palety tej firmy na moim blogu - jeśli nie to mnie poprawcie :) Wiem, że jedni cienie z Zoevy uwielbiają, a inni ich wprost nie znoszą, ja co do  nich nie mam większych zastrzeżeń. Jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości myślę, że jest ok.



Kolorystyka jest przepiękna! Paleta z grubej tekturki bez lusterka przychodzi w kartonowym, nasuwanym kubraczku dokładnie z taką samą grafiką. W środku znajdujemy 10 okrągłych, pełnowymiarowych cieni - 9 o wykończeniu perłowym z iskrzącymi się drobinkami, oraz 1 jedyny matowy cień. Kolory to nie standardowy dzieńniaczek tylko raczej paleta która stanowi dodatek dla urozmaicenia podstawowego makijażu. Formuła cieni jest bardzo masełkowa, pigment mocny, natomiast przy nieuważnym nakładaniu ich na powiekę możemy sobie zafundować mega osyp. Paleta została zainspirowana metalami szlachetnymi - tak podaje producent, no i właśnie nazwy takich metali znajdziemy wewnątrz opakowania.


  • Bronce - przepiękna, nie za ciemna butelkowa zieleń, chłodna i stonowana
  • Neo Brass - to także zieleń, ale dużo jaśniejsza i żywsza od poprzedniej, jakby z domieszką złota albo żółci.
  • Alloy - to cudny odcień szarawej śliwki i domieszki brązu, mój ulubiony kolor z palety


  • Warm Silver -wygląda na biały, ale to nie biel, bardziej odcień perły z dodatkiem beżu lub szampańskiej nutki
  • Copper Plate - piękny, cieplutki odcień miedzi z domieszką czerwieni, śliczny rudy kolor
  • Rusty Steel - to dla mnie taki prawdziwy zardzewiały metal, brąz, ale chłodny jakby z domieszką szarości


  • Ore Stone - ni to niebieski ni to turkus, taka mieszanka tych dwóch kolorów
  • Platinum - przepiękny jaśniutki, srebrny, platynowy odcień


  • Aluminum - ciemniejszy odcień brudnej szarości, prawie grafit
  • Onyx -  mocno nasycona czerń, jedyny mat w palecie

Poniżej mam dla Was bardziej wieczorowy niż dzienny makijaż wykonany tą paletką. U mnie był to makijaż imprezowy z przyjaciółmi. Mi się podoba jak wyszedł, a Wam?



W makijażu wykorzystałam 6 cieni z palety plus mój ulubiony matowy beż nr 207 Ivory od Sensique. Dodatkowo wszystkie cienie nakładałam na GlamGLUE, czyli klej do cieni z Glamshop. Ciemniejsza dolna powieka, mocno podkreśliła spojrzenie, a miedź na górnej powiece wybiła niebieski kolor moich oczu :)

1. Na początek, na całą ruchomą powiekę powędrowała baza pod cienie Golden Rose Eyeshadow Primer, a następnie na niej wylądował wspomniany wyżej beż od Sensique.
2. Na całą ruchomą powiekę górną nałożyła bazę/klej do cieni z Glamshop GlamGLUE.
3. Zewnętrzną część górnej powieki przycieniłam pięknym i nieoczywistym, śliwkowym kolorem Alloy.
4. Na środku ruchomej powieki wylądował miedziany Copper Plate, a przy nim od wewnętrznej części oka zielonkawy Bronce.
5. Na dolną powiekę pod wszystkie cienie nałożyłam także GlamGLUE.
6. Dolny kącik wewnętrzny to jaśniutki Warm Silver.
7. Dolna powieka od połowy oka, aż do zewnętrznego kącika została opanowana przez mieszankę srebrnego Aluminum oraz niebieskiego Ore Stone.
8. Na górną linię wodną nałożyłam brązową kredkę Kryolan Kajal w odcieniu Brown, a na dolną kredka od Wibo Long Lasting Eye Liner nr 205 Prussian Blue.
9. Cienie na górnej powiecie roztarłam czystym pędzlem, aby trochę zniwelować ich odcięcie z braku matowego cienia transferowego.
10. Rzęsy mocno, dwukrotnie wytuszowałam wodoodporną maskarą od Maybelline - Push Up Drama.



Czy polecam? Jasne, że tak :) Oczywiście nie uważam, że jest niezbędna, jednak ma coś w sobie co ciągnie człowieka z paluchami żeby zmacać i nałożyć na powiekę. W palecie brakuje mi średniego brązu i beżu, ale takie kolory można znaleźć w setce innych palet czy pojedynczych cieni, więc nie ma dramatu. Czarny cień - matowy rodzynek daje radę, ma serio mocny pigment. Cienie trzeba nanosić najlepiej płaskim pędzlem lub palcem i nakładać ruchem wklepującym, bo inaczej czeka nas ostry osyp pod okiem - zalecam makijaż oka przed makijażem twarzy :) Pigment jest bardzo mocny, a cienie cudnie, nie nachalnie błyszczą na powiekach i przechodzą w siebie nawzajem. Jak już wspominałam na początku posta - cienie to istne masełko :) Paletka z łatwością zastąpi Wam 10 pojedynczych pigmentów czy tez metalicznych cieni, a przy tym jest solidna i leciutka! Myślę, że ta paleta idealnie nada się do ciemnych makijaży wieczorowych typu smokey, ale jednak z dodatkiem jakiegoś koloru, ciemną oprawę uzyskamy za pomocą nasyconej matowej czerni, a potem już tylko wystarczy akcent kolorystyczny - wow :)

Na koniec jak zwykle lista i zdjęcie wszystkich kosmetyków użytych do makijażu z posta:


TWARZ:
Under Twenty Anti Acne BB krem matujący o działaniu antybakteryjnym w kolorze nr 01 Light Beige; NYX HD Concealer w kolorze CW02 Fair; Rimmel Insta Fix&Matte Translucent Powder; bronzer z Lovely Matte Face Bronzer w kolorze Medium Milky Chocolate; Rozświetlacz z Mysecret Face Illuminator - Sparkling Beige
OCZY:
Paleta Zoeva Mixed Metals (cień Alloy, Copper Plate, Bronce, Warm Silver, Aluminum, Ore Stone); Cień Sensique nr 207 Ivory; Kredka do oczu z Kryolan Kajal – Brown; kredka Kredka Kobo Long Lasting Eye Liner w kolorze nr 205 Prussian Blue; GlamGLUE - Klej do cieni; Tusz Maybelline The Falsies Push Up Drama
BRWI:
Kredka do brwi Golden Rose Longstay Precise Browliner nr 102, Cień do brwi z Golden Rose Eyebrow Powder w kolorze nr 102 oraz żel do brwi z Sleek Brow Perfector – Clear
USTA:
The Balm Meet Matt(e) Hughes w kolorze Sincere

Posiada ktoś z Was może tę paletę? Lubicie ogólnie produkty tej marki?
Ściskam Was mocno!

września 02, 2018

Popłynęłam ~16~

Popłynęłam ~16~
Hej!

Przyszła pora na nowości zakupowe poczynione w Sierpniu :) Ilościowo dużo mniej niż zazwyczaj, ale za to same skarby na jakie polowałam. Myślę, że urlopowanie mi nie służy, bo zawsze w miesiącach urlopowych częściej zasiadam do kompa i wyszukuje sobie rzeczy które bym chciała...



Jak łatwo możecie zauważyć - moje łupy zdobyłam głównie w Sephora i CultBeauty :) Pomadek nie mogło zabraknąć - bo jakby mogło być inaczej! I to chyba od nich dla odmiany zacznę tego posta z listą zakupową. Wszystkie trzy to odcienie zgaszonych, brudnych róży - takie kolory lubię najbardziej :)



Zacznę od Marc Jacobs Beauty Le Marc w kolorze Slow Burn nr 246 (101,25zł), poprzedni kolor tak mi się spodobał, że postanowiłam kupić kolejny. Na szczęście nie ma także zapachu jak poprzednia, natomiast jest w cudnym kolorze szarawego, brudnego różu z lekką nutka brązu - cudny kolor.



Kolejna bardzo zbliżona kolorystycznie do poprzedniej to NARS Audacious Lipstick w kolorze Anita (84,90zł). Jest to także kremowe wykończenie z większym dodatkiem brązu niż ta wcześniejsza pomadka. Strasznie śmierdzi, nie urywa nosa, ale to okropny, sztuczny i chemiczny zapach... Polowałam na kolor Anna, ale nie widziałam go w Sephora :(



Trzecia i ostatnia pomadka z nowości to Smashbox Be Legendary Lipstick w kolorze Matte Mauve Pink (74,25zł) - najjaśniejszy odcień chłodnego różu. Nie jest całkiem matowa, raczej to satyna. Niestety pachnie tak samo okropnie jak poprzednia - nie rozumiem jak za taką kasę szminki mogą tak śmierdzieć!


Wszystkie pomadki kupiłam na promocjach w Sephora :) Wszystkie przepięknie wyglądają na ustach i cudnie kryją. Zjadają się bardzo równo, choć troszkę jednak wysuszają usta.


A teraz coś czego dawno nie było w moich zakupach :) Ostatnimi czasy po wykończeniu baz pod makijaż, jakoś się od nich odzwyczaiłam i powiem Wam, że zakup tej był całkiem przypadkowy :) Ogólnie wiedziałam, że bazy ze Smashbox są świetne i polecane przez wiele osób, ale dla mnie zawsze jakoś były za drogie. Tą wyhaczyłam na stoisku z miniaturkami i do tego jeszcze przy kasie okazało się że mam zniżkę 20%. Photo Finish Pore Minimizing Primer (55zł). Jeszcze nie otwierałam, a jeśli okaże się super to zachowam ją sobie na większe wyjścia :)


Teraz pora na nowy podkład - a raczej krem BB :) U mnie standardowych podkładów mało, bo przeważnie na co dzień wystarczają mi właśnie takie kremy - na szczęście nie mam większych problemów z cerą, więc sprawdzają się idealnie. Lovely Girl BB Cream od SKIN79 (8USD) to już moje 3 opakowanie - uwielbiam go! Wcześniej kupowałam go na stronie firmy, jednak już od jakiegoś czasu nie jest tam dostępny, więc zaopatruje się na ebayu :) Przepięknie wygląda na twarzy, ma chłodny i bardzo jaśniutki kolor beżu. Zapach jest delikatnie cukierkowy, ale przy tym nie nachalny i szybko się ulatnia.


Nie jestem fanką czarnych kredek, sto razy wolę ciemno brązową, jednak czasem jako baza do smoky się przydaję, więc postanowiłam znaleźć sobie jakąś dobrą i miękką. Padło na polecaną w necie kredkę Incredible Black Matte and Lasting od Wibo (13,99zł). Jest serio mega czarna i przy tym mięciutka - myślę, że zostanie ze mną na dłuuugo :)



Przyszła pora na dwie gwiazdy tego miesiąca, czyli zakupowe łupy od Huda Beauty. Pierwsza zdobycz to Desert Dusk Palette (56GBP). Po tym jak spodobała mi się poprzednia, tą także musiałam mieć :) Kolorystyka jest zabójcza, a moje przyjaciółki po jej zmacaniu, zamówiły też swoje sztuki. Te dwa fiolety w środku krzyczą do mnie okropnie i to chyba z nimi będzie mój dziewiczy makeup nią :)



Ostatnia zdobycz od Huda Beauty, to jedna z jej małych paletek, czyli Smokey Obsessions Palette (25GBP). Wygląda obłędnie i będzie jak znalazł do tej czarnej kredki z Wibo :) Teraz tak serio, uważam, że do wieczorowego makijażu będzie świetnie się nadawać, klasyczne smokey zamknięte w małym kartoniku. Chce jeszcze sprawić sobie drugą z tej serii, czyli Mauve Obsessions - myślę, że razem będą tworzyć całościową paletę!

Recenzję paletek na bank pojawią się na blogu :)
A jak Wasze zdobycze kosmetyczne ostatnich tygodni? Pochwalcie się!
Ściskam Was!

Copyright © 2016 M&M - Mouse and Makeup , Blogger