Cześć,
Mam dziś dla Was post z ostatnimi zakupami ze Stycznia 2020, wiem że został jeszcze jeden zaległy zbiorowy post za zeszły rok, jednak nie chciałam znów opóźniać niczego już w tym roku :) Zakupy jak widać poniżej różnorakie, jednak jak zwykle przodują produkty do ust! Zapraszam do czytania dalej.
Przyznam się bez picia, ze jedna z tych rzeczy została jeszcze kupiona rzutem na taśmę w grudniu, ale przyszła do mnie dopiero pod koniec stycznia, więc na fotę grudniowa się nie załapała, a mowa o paletce od Hani z Glamshop, więcej o niej poniżej.
GlamBOX edycja VI "Goła" (101,15zł), bo tak brzmi jej pełna nazwa to paleta dziennych i takich "zwykłych" odcieni. Nie ma tu jakiegoś szału i paleta w sumie taka jak wiele innych, dlatego długo zastanawiałam się czy ją kupić - jednak trafiła się promka, a cienie tej marki uwielbiam to postanowiłam zaryzykować. Recenzja palety oczywiście pojawi się na blogu :)
Kolejne cienie to marka Nabla i ich dwie mini palety Cutie Palette (84zł): Nude oraz Coral. Pojawia się tu wiele wykończeń, a palety idealnie się uzupełniają. W każdej mamy duże lusterko i 6 cieni, które się nie powtarzają i są znacznie większe od tych co zazwyczaj dostarcza nam marka w swoich paletkach.
W dzisiejszym poście będzie wysyp produktów do ust, więc teraz pora na produkty do twarzy. Na początek dziad na którego poluje od ponad roku, bo ciągle jest wyprzedany, mowa o konkretnym kolorze TOO FACED Peach Perfect Foundation w odcieniu Snow (132zł). Co sobie ustawiałam powiadomienie i je dostałam to już był znów wykupiony :) W końcu mam i będą testy. Na początek powiem Wam, że nawet ten najjaśniejszy kolor jest dla mnie za ciemny, ale spokojnie mam rozjaśniacz więc dam radę. Myślałam, iż będzie to bardziej BB krem - jednak w pierwszym odczuciu bardziej mi to przypomina podkład - pożyjemy zobaczymy :)
Kolejny podkład to LUMENE Natural Glow w kolorze nr 1 Ultra Light (67,43zł). Tu jest miłość od pierwszego użycia. Nie ma dużego krycia i bardziej to BB krem niż podkład, ale ma to coś :) Bardzo ładnie nawilża i rozświetla cerę, do tego jest idealnie w moim kolorze, ma super pompkę i można go precyzyjnie dozować z opakowania :)
Pora na nowe lakiery do paznokci od Semilac. Kupiłam sobie trzy odcienie z serii Sweater Weather (33zł) w kolorach: 562 Warm Evening, 553 Lazy Morning oraz 560 Frosty morning.
Pierwszy czyli jasny, pastelowy, ciepły, beżowy melanż z maleńkimi czerwonymi drobinkami. Drugi także posiada czerwone drobinki, jednak tym razem to pastelowy, jaśniutki róż z dodatkiem beżu. Trzeci to pastelowy, jasny fiolet z delikatnymi, fiołkowymi drobinkami. Lakiery te mają imitować sweterek na paznokciach i powiem Wam, że coś w tym jest i najbardziej widoczne jest to po nałożeniu matowego topu :)
Następne dwa kolory to także Semilac i tym razem seria Let's Meet (33zł): 285 Dancing Time, czyli bardzo chłodny brudny róż który momentami wygląda jak fiolet oraz 286 Karaoke Time, czyli także róż ale ciepły z dużą dozą czerwieni.
Pora na produkty do ust. Pierwszy to nowość od Semilac czyli błyszczyk z serii Candy Lips 005 Berry Nude (23,92zł), który także ma kolor dostosowany do takiej samej nazwy lakieru do paznokci. Jest to kolor cieplejszego, ciemnego brudnego różu o bardzo przyjemnym perfumowym zapachu i lepiącej konsystencji. Krycie jest bardzo ładne i od razy daje jednolity kolor. Kolejny produkt to chłodny, lekko ziemisty i szarawy róż z
fioletowymi tonami od Nars Velvet Lip Glide w kolorze Bound (104zł). Przy chłodnej kolorystyce makijażu się obroni
inaczej usta wyglądają trupio. Niby ma to być matowa pomadka, ale ani to nie pomadka ani nie matowa :) dla mnie to bardzo przyjemny i mocno kryjący błyszczyk o słodkim - jednak przyjemnym zapachu cukru waniliowego.
Kolejny produkt to rozsławione LANOLIPS Tinted Balm SPF30 w kolorze Rhubarb (39,20zł). Jak mam być szczera to nie czaje o co tyle szumu, na ustach to lekko przeźroczysty balsam nawilżający w formie błyszczyku o różanym zabarwieniu. Aplikator jest fatalny, to zwykła wielka dziura w tubce, pachnie lekko słodkawo, ale nic szałowego i super przyjemnego.
Następny błyszczyk to Catrice Dewy-ful Lips nr 070 Be You! DEW You! (12,68zł). Bardzo przyjemny i klejący na ustach w kolorze lekkiej beżowej brzoskwini, jednak nic kryjącego. Dodatkowo ma w sobie mikro rozświetlające drobinki, które są widoczne na ustach, ale to nic tandetnego. Ma dziwny zapach. Po zakupie pachniał słodko i przyjemnie, teraz po 3 tygodniach zalatuje jakby czymś stęchłym i sztucznym, u Was też tak się dzieje czy tylko ja trafiłam na jakąś trefną partię?
Ostatni błyszczyk to GUERLAIN Intense Liquid Matte nr M65 Tempting Rose (127,20zł). To też niby miała być kremowa matowa pomadka, ale coś nie wyszło. No dobra jak nałożycie jej bardzo mało i dodatkowo odciśniecie w papier lub chusteczkę, to owszem wygląda jak matowa, ale i tak nie zastyga do końca :) dla mnie to po porostu mocno kryjący błyszczyk o cudnym różanym kolorze i niesamowicie kwiecistym zapachu :)
Pora na matowe pomadki. Na pierwszy ogień jedne z moich ulubionych od Bourjois Rouge Edition Velvet (22,43zł) w kolorze nr 34 Belle Amourose oraz nr 35 Babe Idole. Pierwszy odcień to neonowa, arbuzowa fuksja. Drugi kolor to chłodny i piękny róż z odrobiną szarości. Konsystencja jest musowa, a krycie można stopniować od lekkiej nutki koloru po kompletne krycie całych ust.
Ostatnie dwie nowości to zachwalane welurowe farbki do ust od Hean Veloure Matte Liptint (14,93zł) w kolorze nr 607 Mambo oraz nr 608 Salsa. Pomadki są bardzo przyjemne na ustach, zasychają po chwili na mat, zapach jest chemiczny, ale nie jakiś śmierdzący. Ładnie się zjadają. Pierwszy odcień to beżowy jasny róż, idealny nudziak na co dzień. Drugi to już bardziej intensywny, cieplejszy różany kolor.
To już moje wszystkie zakupy, jak zwykle poszalałam w dziale "produkty do ust" :) A Wy jak zgrzeszyłyście zakupowo ostatnio? Co ciekawego się u Was pojawiło, a może macie któryś z produktów które ja kupiłam?
Dajcie konieczne znać w komentarzach :)
Pozdrawiam Was ciepło!