Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Golden Rose. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Golden Rose. Pokaż wszystkie posty

września 06, 2020

Popłynęłam ~32~

Popłynęłam ~32~
Hej!

Z "małym" poślizgiem, ale już jest post z moimi nowościami z lipca :) Wybaczcie wszelkie milczenie, jednak natłok pracy oraz kolejny zabieg w szpitalu przystopowały moją blogową działalność :(
Jak zwykle u mnie kilka nowych palet i oczywiście pomadek, małym zaskoczeniem również dla mnie jest powiększająca się liczba bronzerów w mojej kolekcji :)



Łatwo dostrzeżecie, że pojawiło się kilka nowych marek, o których sama nie słyszałam dopóki nie zaczęłam oglądać amerykańskiego youtuba! Okazało się, że na Zalando można dorwać kilka marek o których istnieniu człowiek nie wiedział. Doszły też moje ostatnie zakupy z Glamshopu, które nie załapały się na poprzednie nowinki :)



Zacznę wiec i od nich. Pierwsza nowość to współpracy Hani z Hania :) GlamBOX AUTOPORTRET by Hania (219zł). Spodobała mi się bardzo kolorystyka, bo jest taka delikatna i idealna na co dzień, nie przepadam za tak dużymi formatami, ale myślę że to chyba jak na razie jedyny minus tej palety. Każdy tu znajdzie coś dla siebie, są tu zarówno ciepłe, jak i chłodne i neutralne kolory, więc jest w czym wybierać :)



Kolejna paleta to GlamBOX - KOKOSANKA (75zł), która jest cudną i chłodną opcją. To kolejna paleta dziewiątka z całej serii jaką wypościł ten sklep. Z brązów korzystam jak na ten moment codziennie kiedy się maluję - podoba mi się zarówno pigment jak i sama kolorystyka. Dwa ciemne błyski jeszcze nie tknięte, ale i na nie przyjdzie czas :)



Pozostając przy paletach, mam też kolejną od Natasha Denona - Safari Palette (64,50 USD). To była pierwsza paleta tej marki która mnie tak zauroczyła. Składa się ona z samych matów, a przyznam, że na co dzień często taki makijaż też robię. Poza niebieskim i szarym matem, których nie zamierzam używać całą resztę chętnie przytuliłam :)




Dalej w temacie oczu, pokaże Wam 3 pieruńskie błyski, które sobie sprawiłam będąc w Naturze. Mowa o KOBO Professional - Fantasy Pure Pigment (11,99zł). Rzadko używam sypkich pigmentów, ale czasem kiedy chcę błyszczeć to sięgam po nie - ubóstwiam nakładać jej puchatym pędzelkiem na mokrą bazę, wtedy przyklejają się nie równo i w rozproszonej ilości dając migoczący piasek na powiekach :)


Kolory które mam to: Flirty Girl Nr 109 - to lawendowy odcień z dużą ilością białego złota i różowych drobinek. Lavender Dust Nr 110 - to jasno fioletowy kolor, momentami w opakowaniu wydaje się bardzo rozbielony, ale przy swatchu uderza niebieskofioletowym intensywnym blaskiem, wygląda jak neon praktycznie i do tego ma lekko metaliczny poblask. Sweetheart Nr 111 - nutkę metalicznego światła widzę też przy tym odcieniu który łączy w sobie zarówno intensywny jak i zgaszonym, brudny róż. Z wszystkich trzech to pierwszy jest najbardziej migoczący i rozproszony, pozostałe dwa dają bardziej jednolity i metaliczny poblask.



Nowością u mnie jest też mocno kryjący korektor do twarzy i pod oczy Zoom In Nr 02 Light od Semilac (22,45zł). Jest troszkę ciemny dla mnie, żałuję że nie zamówiłam jaśniejszego koloru, natomiast na szczęście nałożony cienką warstwą, nie odcina się na twarzy. Ma rzeczywiście dobre krycie. Co do stosowania go pod oczy to należy użyć bardzo małej ilości i od razu przypudrować, bo niestety lubi wędrować i osadzać się w zmarszczkach o których istnieniu mogłyście nawet nie wiedzieć :) Szczególnie ten odcień nada się idealnie dla posiadaczek sińców pod oczami bo kolor jest bardziej żółty niż beżowy.





 


Dalej w temacie produktów do twarzy. Jestem mega zaskoczona moją fascynacja kremowymi produktami do konturowania! Ta formuła chyba najbardziej mi przypadła do gustu. Tym razem u mnie coś płynnego, coś kremowego i coś w pudrze :)
Pierwszy gagatek to TOO FACED - Chocolate Soleil w kolorze Milk Chocolate Bronzer (124zł), jest to jaśniejsza wersja oryginału, jednak przyznam iż myślałam, że będzie bardziej neutralny :( Trzeba też z nim uważać, bo jeśli ktoś ma ciężką rękę to może sobie zrobić nim plamę. Da się ją spokojnie rozblendować, jednak zalecam uważane na pigment :) Pachnie taką sztuczną czekoladą, a kolor to taki lekki migdał, jednak na swachu czy w opakowaniu wygląda dużo jaśniej niż na twarzy. Kolejny bronzer to Huda Beauty Tantour w kolorze Fair (26GBP). Fantastycznie mi się go używa i stosuje go często wymiennie z tym od Fenty. Pachnie lekko chemicznie, ale jest to prawie nie wyczuwalne. Kolor jest nie co inny niż w samym opakowaniu. Na ręce czy twarzy wychodzi troszkę cieplej, bardziej żółto, jednak dalej w kierunku brązu. Ostatni to Bourjois Sculpt Bronze (18.69zł) - czyli bronzer w płynie. Niestety na mojej twarzy wygląda jak okropnie sztuczna, pomarańczowa opalenizna :( Ładnie się rozprowadza i ma bardzo przyjemny i świeży zapach. Myślałam, że wykorzystam może na ciało, jednak moje bijące bielą nogi też nie polubiły się z nim. Pójdzie w świat! Na moich opalonych przyjaciółkach będzie się prezentować świetnie :)




Kolejną nowością do twarzy jest róż, jak już wiecie ja róży kompletnie nie używam, jednak ostatnio postanowiłam, że może choć jeden przydałby się w kosmetyczce :) Wybór padł na osławiony Milani Baked Blush nr 05 w kolorze Luminoso (41,23zł). O dziwo, podoba mi się na mnie. Jest jakby połączeniem różu i rozświetlacza. Sam kolor to brzoskwinia pomieszana z różem i złotem. Pachnie sztucznie, chemicznie ale nie intensywnie. Starczy mi pewnie na lata, a przy okazji jak będą kogoś malować to już nie powiem, że nie mam żadnego różu :)



Do twarzy jeszcze pozostałam mi pudrowa nowość i jak na razie mój ulubieniec pod oczy, mianowicie No7 Perfect Light Pressed Powder (11,49zł). Jest totalne aksamitny i miękki. Na skórze pozostawia lekką woalkę, nie wygląda sucho i nie ciastkuje się. Idealnie nanosi się na twarz, a przy się nie pyli i jest transparentny więc nie zmienia koloru podkładu czy korektora pod nim. Nie wyczułam żadnego zapachu. Co do trwałości to nie sprawia, że macie na twarzy suchy mat, ale też nie spływa Wam podkład po 2h, mi jak na razie sprawdza się świetnie :)







Na sam koniec mam do pokazania wysyp moich nowości do ust :) Na pierwszy ogień idą dwie pomadki od Nars (26 GBP). Pierwsza jaśniejsza to Brigitte - czyli ciepły odcień koralu połączonego z lekko różanym podtonem. Druga to Anna - czyli dość chłodna i ciemna w kolorze jagodowym. Obie pomadki są kremowe i przyjemnie sie je nosi na ustach, a przy tym są długotrwałe. Oczywiście nie są na nich 24h, ale kilka przyzwoitych na bank i do tego ładnie się zjadają i bez problemu po posiłku można je dołożyć.





Kolejna pomadka to takie małe marzenie, zawsze chciałam mieć coś z tej marki - a szczególnie pomadkę :) Mowa o marce Charlotte Tilbury (25 GBP), postawiłam na jej serie pomadek matowych Hot Lips i kolor Kidman's Kiss. Sama pomadka, jej opakowanie i kształt są prześliczne. Szminka cudnie sunie po ustach, jest kremowa, ale nie za bardzo żeby się łamała czy roztapiała w torebce. Niby powinna być matowa, ale według mnie to taka idealna satyna na ustach. Kolor to świetny dzienny róż, nie za jaskrawy, ale przy tym bardzo dobrze napigmentowany. Kolorystyką bardzo przypomina mi szminkę z Mac "Please Me". Następna (i nie jedyna tutaj) została kupiona na Zalando. Mowa o firmie Burt's Bees (59zł) i ich Satin Lipstick w kolorze Blush Basin nr 501. Jest mocno napigmentowana, jednak jest zapach nie jest najprzyjemniejszy - dobrze, że szybko się ulatnia. Jest sztuczny i lekko jakby woskiem ze świec zalatywał :) Sam kolor to ciepły koral z dodatkiem różu. Pomadka jest bardzo kremowa i momentami mam wrażenie, że za bardzo bo jednak sztyft trochę się wygina do tyłu przy malowaniu ust. 





Kolejna to Paul & Joe Beaute w kolorze Paris Metro nr 214 (69zł+35zł). Kupuję się tutaj osobno samą pomadkę, a osobno opakowanie - etui na nią. Sam kolor jest typowym dzienniakiem będącym mieszanką beżu i różu. Pachnie delikatnie kwiatowo i jest przyjemnie kremowa na ustach. Samo opakowanie jest też śliczne i niesamowicie eleganckie. Przez ostatni miesiąc prawie się z nią nie rozstawałam - każde wyjście ze znajomymi zaliczała :)




Ostatnie trzy produkty do ust to błyszczyki. Pierwszy zakup jest z Zalando, to Crystal Ball Gloss Gamstone Rollergloss (35,10zł) w wersji Rose Quartz. Jest wypełniony prawdziwymi kryształami kwarcu i niby ma działać leczniczo. Dla mnie to po prostu bezbarwny błyszczyk, który daje efekt mokrych ust. Nie rozlewa się poza kontur i bosko wygląda nałożony na jakąś konturówkę. Pachnie delikatnie, ale przy tym bardzo przyjemnie. Szału nie ma jak mam być szczera, ale bajer jest - bo kryształki :) Kolejny to lekko brzoskwiniowy i nawet dobrze kryjący błyszczyk od Golden Rose z serii Color Sensation Lipgloss nr 103 (12,67zł) o przyjemny, słodkawym, budyniowym zapachu. Nie klei się na ustach i ładnie błyszczy, jednak jak się nałoży za dużo to brzydko zbiera się przy wewnętrznej części ust. Ostatni błyszczyk jest od Eveline Glow&Go Lip Gloss w kolorze nr 03 Neutral Nude (11,19zł). Ma piękny jasno różowy kolor, trochę transparentny, a w nim miliony iskrzących się, maleńkich złotych/srebrnych oraz fioletowych iskierek. Na szczęście nie jest to jakiś chamski brokat, tylko rzeczywiści jakby złoty pyłek. Zapach jest słodki i przypomina mi zapach dawnych oranżad w proszku lub pastylek do rozpuszczania w wodzie. Niby rześki i lekko cytrusowy :)

A u Was jak mijają wakacje? Pracujecie czy odpoczywacie zasłużenie? Ja na urlopik wybieram sie dopiero w połowie Września!
Ściskam Was mocno!

czerwca 07, 2020

Popłynęłam ~30~

Popłynęłam ~30~
Hej Kochani,

Maj już za nami, a wakacje przed nami :) rozpoczyna się już ten okres upałów u nas, choć przez ostatnie miesiące nie można było narzekać na pogodę, bo zimy prawie nie było w tym roku. Jeśli chodzi o nowość to znów tego sporo, niestety siedzenie w domu nie pomaga w zwalczaniu mojego zakupoholizmu :( Przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że nie wpieram gospodarki światowej w tym trudnym czasie :) Co do promocji w Rossmannie omijam je już od kilku lat sporym łukiem, za wiele razy dostałam u nich otwarty produkt, zużyty lub uszkodzony - postawiłam już dawno na drogerie internetowe.




Jak można już po pierwszych zdjęciach zauważyć, nie przeszłam obojętnie koło nowości z Glamshopu oraz pora u mnie przyszła też na poszukanie nowego podkładu :) Jest tu też pewna szminka, którą skusiła mnie jedna z Was!



Na pierwszy ogień idą palety, a konkretnie nowa współpraca Glamshopu tym razem z Zuzią, która zaowocowała jedną z najładniejszych palet dziennych jaką posiadam - GlamBOX BOHEMA by lamakeupebella (119zł)! Paleta jest prosta i bardzo niepozorna z wierzchu, ale wewnątrz znajdują się idealne cienie na co dzień dla każdego oraz perfekcyjna propozycja dla panien młodych, które chcą same pomalować się w ten wyjątkowy dzień :) Ja jestem na razie zauroczona!



Kolejna paleta to "kobyła" od Jeffree Star Cosmetics - Blood Sugar Palett (215,52zł). Kusiła mnie dobrą opinia u Agi na blogu, a że nie miałam jeszcze nic z tej marki do oczu to postanowiłam właśnie w tą paletkę się zaopatrzyć. Jest duża i ciężka jak mała walizeczka :) Jest piękna, kolorystyka jedna z tych co lubię, sprawdzę jak w praktyce już nie długo :)


Ostatnią paletka w zestawieniu jest maleństwo od Natasha Denona - Mini Star Palette (87,20zł). Dalej uważam, że koszt tych małych paletek jest zabójczy, jednak bardzo spodobała mi się kolorystyka tej, no i musiałam ją sobie sprawić :) Maty i błyski są bardzo przyjemne w dotyku i kremowę, a przy tym bardzo nie pylą się w palecie. Poniżej znajdziecie swatche.

  • Orion - to perła o niebanalnym kolorze benzyny
  • Atik - to chłodny, średni mat z dodatkiem beżu
  • Bellatrix - to kolejna perła tym razem w kolorze rosegold
  • Cosmo - to perła w kolorze starego złota z lekko zielonymi pod tonami
  • Earth - to drugi w palecie mat, ciemny i chłodny brąz w odcieniu gorzkiej czekolady

Pozostając przy oczach, postanowiłam znów zaszaleć z błyskotkami i po poście od Mazgoo odwiedziłam sklep PigmentoveLove z jej polecenia i zaopatrzyłam się w kilka błyskotek. Wszystkie pochodzą z jednej marki Femme Fatale.






Pierwsze trzy pigmenty to typowe neony, które same na oku robią całą robotę. Są matowe i bardzo miałkie, a przy tym lekko suchawe i kredowe. Pierwszy o nazwie Neon Jazz (28,50 zł) - to intensywny trawiasty kolor, Neon Rumba (28,50zł) - to biskupi fiolet, a Neon Dance (28,50zł) - to rażący po oczach róż z domieszką koralu.



Kolejne to typowe błyskotki, bardzo drobno zmielone, zamówiłam 3 jednak dostałam 4 jako gratis w mniejszej pojemności. Pierwszy pigment to Świetlik (32,50zł) to kolor różowego złota z drobinkami fioletu, miedzi, złota i różu. Kolejny kolor to Panna Młoda (24,50zł) to połączenie jasnego cukierkowego różu z domieszką brzoskwini i żółtego złota. Następny pigment to Błyszcząca Panienka (31,50zł) to typowy ślubniak, połączenie pastelowego różu i jasnego złota. Ostatnia błyskotka była w gratisie i nosi nazwę Uwodzicielka - to kombinacja różu, fioletu oraz złota z niebieskimi drobinkami.





Przechodząc płynnie z oczu do brwi, mam tutaj jedną nowość o której już długo głośno w necie. Mowa o Maybelline Brow Satin w kolorze Light Blonde oraz Dark Blonde (14,93zł). Kredka jest dwustronna, z jednej strony znajduje się typowa kredka do brwi, nie za krótka i nie za cienka. Natomiast z drugiej strony znajduje się puder/cień do brwi który ma nam pomóc w zagęszczeniu wizualnym brwi. Nie byłam pewna jaki kolor będzie dla mnie odpowiedni więc zamówiłam dwa, ech nie wiem co mam Wam powiedzieć :( Jaśniejszy kolor to odcień beżu - serio! Natomiast ciemniejszy to średni kolor, chłodnego brązu ale wpada w zgniłe zielone tony :( Muszę je sprawdzić na brwiach, ale jak na razie zapowiada się tragedia.




Teraz coś do twarzy. Na pierwszy rzut idzie The POREfessional od marki Benefit (60zł) czyli baza minimalizująca widoczność porów w formacie podróżnym. Miałam kiedyś kilka jej próbek i szczerze spodobała mi się bardziej niż taka sama baza dedykowana ze Smashbox - Photo Finish Pore Minimizing Primer. Oczywiście ta jest o połowę mniejsza, jednak robi to co ma robić. W małym i kolorowym pudełeczku oprócz bazy dostajemy też długą ulotkę w której znajdziemy rysunkową instrukcję jak używać bazy oraz kilka sztuczek od marki jak poprawić swój makijaż w ciągu dnia. Sama baza ma lekko piankową konsystencję, beżowy kolor i ładnie lekko pachnie.




Pora na dwa u mnie nowe podkłady, a raczej koloryzujące kremu do twarzy. Oba są o niebo dla mnie za ciemne, więc bez dużej dawki rozjaśniacza się nie obejdzie. Pierwszy z nich to Golden Rose Nude Look - Radiant Tinted Moisturiser w kolorze nr 01 Fair Tint (23,92zł). Jest gęsty i śmierdzi trochę chemicznie, na szczęscie zapach szybko się ulatnia. Kolejny to AVON - Anew Perfect Skin BB Cream w kolorze Light (21,99zł). Jest bardziej ciemny niż ten wyżej, konsystencja jest bardziej lejąca, a kolor minimalnie bardziej brzoskwiniowy. Zapach jest dużo ładniejszy, lekki i kwiatowy.



Pozostając przy twarzy, sprawiłam sobie dwa nowe pudry. Pierwszy to wypiekany puder od Golden Rose Nude Look - Sheer Baked Powder w kolorze Nude Glow (22,90zł), ma kolor i obawiam się, że będzie mi przyciemniał makeup :( Natomiast drugi to puder pod oczy od Paese Puffcloud (19,92zł), który jest transparentny i zbiera bardzo dobre opinie w sieci.




Ostatnie dwa produkty do twarzy to rozświetlacze. Pierwszy to coś o mocnym, szampańskim blasku od Nabla - Skin Glazing w kolorze Ozone (79,20zł). Drugi to miniaturka na spróbowanie czy kolor i formuła mi będzie pasował od Becca - Shimmering Skin Perfector Pressed Highlighter w kolorze Moonstone (60,80zł). Maja bardzo podobny do siebie kolor, jednak Becca ma nieco słabszy blask i bardziej złotawy ton. Oba jednak nie przyciemniają mojej skóry i idealnie błyszczą się na niej.



Pora na ostatnie już zakupy, więc przechodzimy do ust. Na pierwszy ogień idą produkty od Glamshop, czyli zestaw BELLA by Lamakeupebella (50zł) oraz dwie inne konturówki w zwykłej drewnianej kredce które zamówiłam przy okazji. W skład zestawu Bella wchodzą trzy konturówki i jedne błyszczyk. Poniżej możecie zobaczyć swatche.




Koturówka nr 1 to jasny beż z domieszką różu, kolor nr 2 to jasny róż, a kolor nr 3 to ciemnawy, ciepły brąz z lekko ciepłą bazą i dodatkiem beżu. Błyszczyk o nazwie Bella w opakowaniu wydaje się bardzo ciemny i rudawy. Natomiast na ustach i swachu widać, że jest to mieszanka jasnego pomarańczu i różu, a tego ciepłego tonu dodają mikro złotawo-rudawe drobinki zatopione wewnątrz.



Dwie pozostałe konturówki to Brzoskwiniowy Nude (15zł), która jest mieszanką brzoskwini i pudrowego różu, natomiast jak dla mnie róż wygrywa stanowczo w tej mieszance. Kolejna to Różana (15zł), która jest ciemnym, chłodnym różem z domieszką fioletu - piękna!






Skusiłam się na dwie nowe, kremowe pomadki od PAESE - NanoRevit Creamy Lipstick w kolorze nr 13 Mallow oraz nr 12 Peony (34zł). Pierwszy odcień to lekko zgaszony różu, a drugi to intensywny, jasny ale nie jakiś mega jaskrawy róż. Pachną lekko wazeliną i mają wykończenie satynowe. Są bardzo kremowe, aż może za kremowe jak na mat, przez co na ustach wypadają średniawo, odcinają się brzydko i wyglądają jakby się zważyły. Odcień nr 12 nie zostanie u mnie na bank, bo to nie moja kolorystyczna bajka.





Kolejne pomadki to moje dwie nowości kolorystyczne od Bobbi Brown (130,50zł) z serii Luxe Liquid Lip Velvet Matte. Mam dwa kolory: Uber Pink Nr 2 to w opakowaniu, chłodny i lekko przygaszony róż, natomiast na dłoni wygląda jak kolor różany z dodatkiem beżu, a znów na ustach u mnie jak brzoskwiniowy beż i kompletnie różu  nie widać :( Drugi kolor to Pink Shock Nr 8 w opakowaniu i na ustach to piękna i intensywna funkcja, natomiast na dłoni to malinowa czerwień :) Nie mam pojęcia od czego zależy ta zmienna kolorystyka - może od PH skóry? Pomadki po większym posiłku zjadają się od środka, ale nie jakoś tragicznie, zapach jest przyjemny i lekko świeży. Trzeba je nakładać w małej ilości, a potem najlepiej odcisnąć jeszcze, bo inaczej czuć je na ustach i wyglądają na zważone.





Kolejne trzy produkty do ust pochodzą z marki Lancome. Pierwszą "pomadkę" kupiłam dla fanu zobaczyć co to takiego - o zwykła ciekawość :) Mówię tu o Matte Shaker Nr 378 w kolorze Pink Power (81.75zł). Zawartość płynna produktu jest zamknięta w małych shakerze, a trójkątna gąbeczka nabiera produkt po wstrząśnieniu opakowaniem. Kolor to przepiękna funkcja, zapach jest lekko chemiczny i typowy dla tintów jeśli mieliście kiedyś. O dziwo mega zaskoczył mnie aplikator, bo okazał się precyzyjny. Kolor na ustach może być lekki lub bardzo intensywny, zależy ile razy będziecie smarować gąbeczka po ustach - dodam, że nie trzeba tu nic dokładać. Pomadka jest bardzo wodnista i jak to bywa przy tintach wżera się w usta. Kilka minut zastyga jak się dołoży większą ilość i odbija się, natomiast zjadając się robi to delikatnie od środka, stając sie po prostu jaśniejsza. Na razie podoba mi się ten wynalazek, jednak dodam, że bardzo wysusza usta i po kilku godzinkach zaczyna być ją już czuć na wargach.




Dwie pozostałe pomadki są z serii L'Absolu Rouge (123,74zł) Nr 250 w kolorze Beige Mirage oraz Nr 354 w odcieniu Rose Rhapsodie. Pomadki wyglądają bardzo luksusowo i otwierają się na click - mega podoba mi się ten bajer :) Zapach jest ładny, ale nic szczególnego, pomadki są bardzo kremowe i mają lekko transparentne wykończenie. Pierwszy kolor to idealny nudziak w kolorze neutralnego beżu, który na moich ustach wygląda bardzo delikatnie i lekko je rozjaśnia - idealna opcja na co dzień. Drugi kolor to zgaszony róż, który wygląda obłędnie na ustach. Formuła jak i odcienie obu bardzo mi się podobają :)




Ostatnia pomadka została kupiona od wpływem impulsu, gdyż zobaczyłam ją na blogu Justyny z Rupieciarni Drobiazgów w jednym z jej postów z ulubieńcami. Kolor mi się tak spodobał, że postanowiłam ją sobie także sprawić. Mowa o Avon - Matte Legend w kolorze Perfection (10,99zł). To piękna kremowa pomadka w kolorze zgaszonego i lekko chłodnego różu - cudna jest! Do najtrwalszych nienależny, ale mi to nie przeszkadza :) zapach ma bardzo ładny, lekko słodki, cukierkowy - mi się kojarzy z lizakami :) Jak na razie mam problem z wyczuciem malowania tym dziwnym kształtem i radze sobie pędzelkiem do ust.

A jak u Was zakupowe szaleństwo? Wolicie drogerie internetowe czy stacjonarne?
Ściskam Was mocno!


Copyright © 2016 M&M - Mouse and Makeup , Blogger