stycznia 27, 2019

Mizon - Snail Repair Eye Cream

Mizon - Snail Repair Eye Cream
Hej!

Dziś mam dla Was recenzję kolejnego wykończonego kremu pod oczy. Tym razem trafiło na Mizon - Snail Repair Eye Cream (45,99zł). Czy mi się sprawdził, czy wole już o nim zapomnieć? Przekonacie się czytając dalej :)


Krem kupiłam w lipcu 2018 roku i zaczęłam używać od sierpniu. Był meeega wydajny, skończył się dopiero pod koniec grudnia. Stosowałam jak każdy inny krem pod oczy - czyli rano pod makijaż i wieczorem przed pójściem spać.

Kilka szybkich faktów:
  • Pojemność 15ml
  • Ważność 3 lata bez otwierania, data ważności jest nadrukowana na tubie oraz na kartonowym opakowaniu, oraz 12 miesięcy po otwarciu
  • Cena 46zł
  • Skład: Snail Secretion Filtrate, Butylene Glycol, Glycerin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Limnanthes Alba (meadowfoam) Seed Oil, Niacinamide, Octyldodecyl Myristate, Glyceryl Stearate, Peg-100 Stearate, Squalane, Polyacrylate-13, Polyisobutene, Water, Polysorbate 20, Cetyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Beeswax, Ethylhexylglycerin, Caprylyl Glycol, Tropolone, Dimethicone, Glyceryl Stearate, Palmitic Acid, Stearic Acid, Sodium Hyaluronate, Rh-oligopeptide-1, Palmitoyl Pentapeptide-4, Hydrolyzed Wheat Protein, 1,2-hexanediol, Prunus Amygdalus Dulcis (sweet Almond) Seed Extract, 1,2-hexanediol, Portulaca Oleracea Extract, Betula Platyphylla Japonica, Adenosine, Disodium Edta


Krem dostajemy w malutkim kartonowym pudełeczku, a na nim znajdziemy najważniejsze informacje jakie mogą nas interesować - na moim pudełku była dodatkowo biała naklejka z informacjami w języku polskim.

Sam produkt jest schowany w mięciutkiej, złotej tubie, która jest odwzorowaniem kartoniku. Opakowanie jest zakończone dzióbkiem z bardzo drobniutką dziurką, dzięki czemu nie wyciśniemy za dużo produktu. Sama tuba jest na tyle przeźroczysta, że pod światło można zauważyć zużycie.

Sam krem ma barwę białą i w miarę gęstą konsystencję - nie rozlewa się po dłoni. Zapach jest lekko chemiczny, ale z tych ładnych :) Woń szybko się ulatnia, więc jest całkowicie nie wyczuwalna podczas aplikacji.

Smarowidło bardzo dobrze się rozprowadza i szybko wchłania w skórę wokół oczu, nie pozostawiając przy tym lepkiej warstwy. Jest bardzo wydajny, jedno wyciśnięcie średniej kulki starcza na pokrycie powierzchni wokoło obu oczu. Jeśli nałożycie go za dużo będzie się wchłaniał bardzo długo, a przy tym bardzo zgęstnieje.


Obietnice producenta:
"Krem pod oczy ze śluzem ślimaka zawiera starannie opracowaną formułę, której składniki doskonale ze sobą współgrają, zapewniając delikatnej skórze pod oczami kompleksową pielęgnację. Efektywnie nawilża i uelastycznia skórę w okolicach oczu, delikatnie rozjaśnia i redukuje zmarszczki. Krem zawiera aż 80% filtratu ze śluzu ślimaka, adenozynę, niacynamidy i peptydy oraz szereg składników roślinnych (m.in. sok z brzozy, skwalen i olej z nasion Meadowfoam). Za ich sprawą wykazuje intensywne działanie regeneracyjne, przeciwzmarszczkowe, nawilżające i rozjaśniające. Napina, wygładza i ujędrnia skórę pod oczami, wspomaga rozjaśnianie przebarwień, cieni i sińców, zmniejsza obrzęki i wspomaga walkę z pierwszymi oznakami starzenia się skóry. Regularnie stosowany sprawia, że delikatna skóra pod oczami jest doskonale napięta, jędrna i dobrze nawilżona. Chroni również przed szkodliwym działaniem wolnych rodników. Dzięki zawartości EGF wygładza naskórek i spłyca drobne zmarszczki. Pobudza produkcję kolagenu" 

Co ja na to? 
  1. Bardzo fajnie nawilża, jednak ten efekt utrzymuje sie tylko max 2 godziny, potem skóra wokół oczu wygląda jakbyśmy nie nałożyły nic
  2. Czuć, że skóra jest bardziej napięta i elastyczniejsza, jednak to także nie jest działanie długofalowe.
  3. Nie zauważyłam ani rozjaśnienia, ani redukcji zmarszczek - moje mają się całkiem dobrze i nie zamierzyły się spłycić ani troszkę
  4. Niestety także żadne cienie pod oczami się nie rozjaśniały, podobnie przebarwienia - choć u mnie za wiele i zbyt mocnych nie ma, więc była szansa, żeby krem mógł się popisać
  5. Zauważyła, że skóra po aplikacji była gładsza, ale na dłuższą metę nie widzę zmian na lepsze - ważne w sumie, że nie jest gorzej :)

Czy kupie ponownie? Nie.

Odpowiedź jest prosta, jak dla mnie oprócz tego, że jest wydajny, dobrze wygląda pod makijażem i się szybko wchłania - nie ma za wiele plusów. W każdym razie nie zaszkodził mojej skórze, więc to w sumie przemawia na jego korzyść :)

Już chyba wolałam poprzedni krem pod oczy - o którym pisałam TUTAJ, a był tańszy o ponad 10zł i prezentowała się bardzo ekskluzywnie.

No niby nawilża, lekko wygładza i napina skórę wokół oczu, jednak to działanie chwilowe, bo po przebudzeniu rano miałam wrażenie jakbym nie nałożyła nic wieczorem :(

Czuje, że moja skóra pod oczami jest jednak bardziej wymagająca i przynajmniej na noc potrzebuje dogłębnego nawilżenia, a i lekkim spłyceniem zmarszczek mimicznych też bym nie pogardziła.


>>Następcą zostaje tym razem Missha - Super Aqua Ultra Waterful Eye Treatment, produkty tej marki są zachwalane w sieci, więc zobaczymy o co tyle szumu :) <<

Miałyście może jakiś krem z marki Mizon, a może ten konkretny? Dajcie znać jak u Was sie sprawiły ich produkty!
Pozdrawiam Was ciepło!

stycznia 20, 2019

Glamshadows - GlamBOX edycja III "Bogini Brązu"

Glamshadows - GlamBOX edycja III "Bogini Brązu"
Hej!

Przepraszam, że mnie nie było prawie miesiąc, niestety koniec roku u mnie w pracy to droga przez mękę :) Na szczęście powoli wszystko się uspokaja i mam nadzieję, że już wrócę do regularnego blogowania!

Dziś kolejna recenzja palety z Glamshopu czyli GlamBOX edycja III "Bogini Brązu" (119zł teraz 65zł). Trochę długo się nad nią zastanawiałam, bo szczerze nie byłam pewna czy paleta stricte wakacyjna dla opalonych osób będzie mi - bladziochowi pasować, który albo i tak cały rok jest blady albo opala się na raka. U moich przyjaciółek, które w lecie wyglądają jak dwie Mulatki ta paleta zawirowała w głowie, macałam i macałam, aż wreszcie się skusiłam jak wpadła na nią promka 65zł. Teraz przychodzę do Was po dłuższym czasie używania i mówię jak to z tą paletą jest :)



Paleta przychodzi do nas w kartonowym opakowaniu oraz kartonowej nakładcę - jak we wszystkich paletach tej marki, no może oprócz pierwszej :) Sama nazwa i liście palmy nie są tu przypadkowe, bo jak wspomniałam na początku posta, jest to paleta wydana na okres wakacyjny. W środku znajdziemy dziesięć cieni o standardowym rozmiarze i wadzę. Większa część z nich to odcienie o wykończeniu perłowym - aż 8 oraz dwa maty. Proporcja nie jest przypadkowa, gdyż sama autorka palety podkreślałam, że to mają być cienie które samodzielnie można nałożyć na całą powiekę i gotowe. Dodatkowe dwa maty podejrzewam, że służą wzmocnieniu makijażu np. na wieczorną, wakacyjną imprezę :)

  • Waniliowe - bardzo błyszczący, jaśniutki odcień beżowego złota
  • Perła - cielisty, brzoskwiniowy kolor w wersji błyszczącej
  • Koktajl - jasny i błyszczący, miedziany rosegold
  • Grzane Złoto - lekko rudawy, ciepły i błyszczący odcień złota
  • Matowa Pomarańcza - praktycznie elektryczny, oczojebny kolor bardzo żywego pomarańczu o wykończeniu matowym
  • Laguna - niesamowity odcień zieleni o perłowym wykończeniu, jaśniutki przypomina mi miętowy aloes
  • Piwny - to kolor lekko oliwkowego złota lub jakby przybrudzony kolor mosiądzu w wersji błyszczącej
  • Figiel - cudne połączenie brzoskwini z chłodnym różem które opalizuje na złoto, ma błyszczące wykończenie
  • Wypieczony - chłodny, ciemny brąz w matowym wydaniu
  • Mahoń - ciepluśki i ciemniejszy odcień brązu o perłowym wykończeniu

Poniżej znajdziecie makijaż jaki wykonałam przy użyciu tej paletki, przyznam szczerze, że to raczej wieczorowa propozycja, no chyba, że ktoś lubi takie intensywne makijaże oczu nosić na dzień :)



W makijażu wykorzystałam sześć kolorów z palety oraz ze względu na minimalną ilość matów - wspomogłam się pudrem i bronzerem, aby wykonać kompletny makeup.

1. Na całej powiece rozprowadziłam odrobinę podkładu i przyprószyłam pudrem
2. Następnie załamanie oka zaznaczyłam bronzerem z balety do konturowania
3. Na wewnętrzny kącik górnej powieki, tak do jednej trzeciej nałożyłam cień Laguna
4. Na zewnętrzny kącik górnej powieki położyłam Mahoń
5. Centralną część oka rozświetliłam mieszanką dwóch cieni, najpierw Figiel, a następnie aby przejście było płynniejsze pomiędzy nim a Mahoniem dałam Piwny
6. Na obie linie wodne nałożyłam kredkę Kryolan Kajal w odcieniu Brown i roztarłam ją na dolnej powiecie ciemnym, chłodnym brązem Wypieczony
7. Dla równowagi nałożyłam ten sam, matowy brąz na górny, zewnętrzny kącik
8. Aby rozświetlić jeszcze nieco spojrzenie, postanowiłam wilgotnym pędzelkiem nałożyć cień Waniliowe w wewnętrzny kącik dolnej powieki
9. Rzęsy wytuszowałam moją ostatnio ulubioną maskarą Catrice Glam & Doll Sculpt & Volume Mascara 



Czy polecam? Jedynie pojedyncze kolory. Już śpieszę z wyjaśnieniem :) Niestety dla mnie, jako osoby z bladym licem ta paleta nie przypasowała, dlaczego? Dlatego, iż o ile na opalonej i ciemniejszej karnacji w jakiś sposób te cienie pięknie wyglądają to tak u mnie to takie średnie nic :( Niby większość to brązy i powinno być ok, jednak sama konsystencja pojedynczych cieni pozostawia wiele do życzenia. Żeby nie było tak chaotycznie zacznę od początku :) Kolorystyka cudna - pomijając tą żarówę pomarańczową, bo nie jestem fanką takich kolorów - jest piękna, typowo dzienna w brązach i złocie z lekką domieszką koloru. Na pierwszy rzut oka kolory się zlewają ze sobą, jednak to mylne wrażenie, bo są meeega od siebie różne. Większość ma wykończenie błyszczące i to fajna opcja bo czy to lato czy zima, takie błyski jeśli wylądują na całej powiecie to powinny robić robotę. Właśnie, słowo klucz to "powinny", bo niestety nie robią. O ile na palec nakładają się tak sobie, to pędzlem jest tragedia - pylą się i nabranie choć odrobiny graniczy z cudem :( Przy przenoszeniu ich na oko nie widać kompletnie nic, no może nic to przesada, ale na bank nie tego oczekujemy na oku od błyszczących wykończeń, jestem przyzwyczajona, że cienie tego typu to masełka - w tym wypadku to chyba stęchłe masło! Nawet nałożone na mokro, na bazę czy na Glam Glue dalej wyglądają tak samo - tego błysku prawie nie widać :( Tak jest przy kolorze Perła i Koktajl. Podobnie jest przy odcieniu Waniliowe i Figiel, tylko one dodatkowo zbierają się w zbite grudki - fuj! Z błysków jedyne odcienie warte uwagi i w przyzwoitej konsystencji to Mahoń, Piwny i Laguna. Oba maty są bardzo dobre, jednak ten oczojebny to kompletnie nie mój kolor :( Nie przekreślam kompletnie palety, bo pojedyncze cienie będę używać, jednak na razie jak dla mnie to najgorsza paleta tej marki. Dodam na końcu, że moim przyjaciółką się sprawdza, więc może tylko bladziochy powinny sobie ją odpuścić.

Na koniec lista wszystkich kosmetyków użytych w powyższym makijażu:


TWARZ:
Baza z Mac Prep+Prime; Podkład Lumene CC Color Correcting Cream 6in1 w kolorze Ultra Light ; Puder Lumene Nordic Chic Sheer Finish Loose Powder w kolorze Translucent; Brązer i rozświetlacz z duetu Revolution Renaissance Glow
OCZY:
Kredka do oczu z Kryolan Kajal – Brown; Catrice Glam & Doll Sculpt & Volume Mascara; Paleta GlamBOX edycja III "Bogini Brązu" (cień Laguna, Waniliowe, Mahoń, Wypieczony, Figiel, Piwny)
BRWI:
Kredka do brwi z Golden Rose Longstay Precise Browliner nr 102; Golden Rose Tinted Eyebrow Mascara w kolorze nr 03
USTA:
Catrice Beautigying Lip Smoother w kolorze 020 Apricot Cream

Macie tą paletę? Jakie są Wasze odczucia? Też macie problemy z pigmentacja i grudkowaniem się cieni? Dajcie koniecznie znać!

Pozdrawiam Was serdecznie!

Copyright © 2016 M&M - Mouse and Makeup , Blogger