Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lovely. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lovely. Pokaż wszystkie posty

listopada 12, 2018

Popłynęłam ~18~

Popłynęłam ~18~
Cześć!

I tak oto nadszedł Listopad :) za oknem świeci piękne słono, ale wieczory nie są już tak cieplutkie jak w poprzednim miesiącu. Początek miesiąca oznacza, że przyszła pora na moją makijażową "spowiedź" z grzesznych zakupów ostatniego miesiąca. Jeśli Wasze portfele są na to gotowe, to zapraszam na post :)



Tym razem prawdziwie monotematycznie, palety do oczu zdominowały moje zakupowe szaleństwa w ostatnim miesiącu, a czyja to wina? Oczywiście, że internetu! :) Moje oczy łakną tych cudnych palet, a brak sprzeciwu męża nie ułatwia zakupowej wstrzemięźliwości.


Na pierwszy ogień mam dla Was palety do oczu marki Miyo - Five Points Palette (14,99zł), w trzech odsłonach kolorystycznych. Ostatnio jest mega szał na ich nowe dziecko, które powstało we współpracy z BeautyvTricks, natomiast tamta paleta w ogóle do mnie nie przemawia i nie rozumiem szału na nią :( oczywiście z chęcią bym przygarnęła, bo podobno jakościowo cudna, ale sama nie mam ochoty wydawać na nią kasy :)


Przeglądając ich stronkę, uwagę moich oczu skradły ich małe paletki, składające się z 5 odcieni i to one mnie bardziej skusiły niż wcześniej wspomniana, osławiona współpraca. Pierwsza paleta jest utrzymana w kolorystyce bardzo ciepłej o nazwie Feminine Flame nr 11. Znajdziecie tu trzy maty (beż, jasny ciepły brąz oraz ciepły bordo-brąz) i dwa metaliczne cienie (rudy ceglany oraz ciemna bordo śliwka).


Kolejna paletka o nazwie Very Me nr 08 to zestawienie samych błyszczących cieni, idealnych do położenia na całą ruchomą powiekę. Cudne delikatne kolory (biały, jaśniutki pastelowy róż, jasne złoto, brzoskwiniowo-szampański oraz jasna miedź).


Ostatnia z całej trójki i w chłodnej, fioletowawej kolorystyce jest Old Rose nr 03, to połączenie trzech satynowych odcieni (jasny szampański, platynowy chłodny brąz oraz głęboka śliwka), jednego cudnego matu (brudny różo-fiolet) i jednego ciemnego metalika (ciemny śliwkowy granat).



Kolejna paleta to cienie już dobrze wszystkim znanej Anastasia Beverly Hills - Sultry (46GBP w Polsce 219zł). Nie wiem czemu, ale na angielskim sklepie i w firmowym sklepie marki ta paleta jest droższa od pozostałych, natomiast w Sephora cena jest taka sama jak starszych paletek - ciekawe skąd ta wariacja cenowa? Na samym początku ogromny plus za zmienienie w końcu tych welurowych opakowań na coś mniej brudzącego się! Sama paleta podoba mi się okropnie :) Jak dla mnie to jest idealna paleta na dzień dla osób o bardzo jasnej karnacji jak moja - ja wyrzuciłabym tylko ten róż i szarość, bo mam wrażenie, że wrzucono je tu jako zapychacze :)



Następna paleta to nowość z Glamshop czyli GlamBOX edycja VIII "MISZ MASZ" (179zł). Miałam jej nie zamawiać, bo tak naprawdę czaiłam się na niżej opisane pigmenty, ale jak ją zobaczyłam i te kolory to nie mogłam się powstrzymać :) Nie jest samowystarczalna, bo wśród 20 odcieni nie znajdziecie żadnego matu, ale jeśli ktoś lubuje się w neutralnych paletach to to jest idealny do nich dodatek. Przekrój kolorystyczny jest meeega zacny, ciepłe chłodne, róże, fiolety, pomarańcze, zielenie, niebieskości - masakra!



Kolejny zakup jak już wspomniałam wyżej, to był docelowy powód wizyty w sklepie internetowym Hani :) mianowicie jej najnowszy zestaw prasowanych pigmentów Turbo Glow (120zł). To zestawienie sześciu intensywnych kolorów, które zamiast fruwać w słoiczkach jak przystało na pigmenty z definicji, leżą sobie spokojnie sprasowane w foremkach i czekają aby je zmacać :)



Pierwszy to Vegas Bis, czyli sprasowany brat poprzednika z limitowani wakacyjnej w formie sypkiej. Ciepła baza, a w niej mix fioletu, zieleni i różu. Globalny Glam to mega błyszczące różowe złoto z rudym, różowym i fioletowym błyskiem. Błyskotka to biała baza z milionem zielonych, złotych i różowych refleksów.



Następny to Turbo Mięta, czyli piękna zieleń opalizująca na złoto i seledyn. Kolejny pigment to Modry Połysk, czyli wariacja w temacie koloru niebieskiego. Cudny dżinsowy odcień opalizujący na róż, fiolet i srebro. Ostatni z całej szóstki to Herbarz, bardzo intensywny ciepły rudzielec z milionem złotych iskierek.




Kilka pojedynczych cieni zakupiłam też z marki Nabla bo strasznie spodobały mi się moje pierwsze nabytki cieniowe z tej marki, tym razem kupiłam same wkłady beż pudełeczek. Zamówiłam cztery sztuki samych błyszczących kolorów.



Pierwsze dwa to Snowberry (29zł), czyli ciepły, miedziany róż z tonami pomarańczowo-złotymi i o metalicznym wykończeniu. Sugar (29zł) czyli lekko zgaszony, jasny, brzoskwiniowy róż ze złotymi i szampańskimi drobinkami. 



Kolejny to Sensuelle, czyli delikatny odcień różu o przepięknym złotym połysku, który sam nie daje koloru - on jest stworzony do błyszczenia. Ostatni odcień to Glasswork, czyli świecący fioletowo-różowy połysk na lekko ciepłej, jasnej brązowej bazie, daje bardzo delikatny kolor i mnóstwo drobinek.



Moje dziewczyny ostatnio zrobiły  mi niespodziankę :) wiedziały, że nie wybieram się na promocję w Rossmannie, więc same postanowiły pójść i mi coś upolować! Nie miałam kompletnie pojęcia o tej ich wycieczce oraz o tym co mi sprezentują, jednak muszę przyznać, że dobrze mnie znają :) Pierwszym prezentem były szminki - jakby mogło być inaczej! Dwie nowości od Wibo Magic Pop Glitter Lipstick (26,49zł). Pierwsza w kolorze neutralnym o numerze 01 to lekko beżowy kolor z domieszką różu. Druga to malinowa czerwień nr 03. Same kolory śliczne, niestety ta cała akcja z brokatem nie jest dla mnie, przy stykaniu warg tych drobin pokazuje się tyle, że dominują kolor pomadki, a przy tym rozkładają się nie równo. Niestety ten trend mnie nie zachwyca, zarówno metaliczne jak i brokatowe czy holo pomadki nie są dla mnie :(


Dziewczyny wiedzą, że ciągle poszukuje pudru idealnego i to właśnie puder był kolejnym prezentem! Lovely Mineral Loose Powder (16,59zł) ma piękny, nienachalny zapach, jest dobrze zmielony i to tyle co mogę Wam powiedzieć :) Aktualnie mam otwarte cztery pudry, więc ten idzie na razie czekać na swoja kolej :)



Ostatnią  niespodzianką była nowa paletka od Wibo Rhythm of Freedom (43,99zł). Zazwyczaj nie kupuję palet drogeryjnych, bo albo nic mnie nie zachwyca, albo jakość jest mizerna :( a tu powiem, że jak na razie to jestem na tak, potestujemy to się wtedy wyda ocenę końcową! Jak na pierwszy rzut oka to całkiem idealna paleta na co dzień z małym impaktem koloru po prawej stronie.

A Wy poszalałyście zakupowo w Październiku?
Skusiłyście się na nową Anastasję, a może wydałyście fortunę na promkach w Rossmann?
Dajcie znać :)
Ściskam Was mocno!

marca 31, 2018

Popłynęłam ~11~

Popłynęłam ~11~
Hej!

Przybywam z kolejnym postem zakupowym :) Jako, że mnie chwile nie było, to troszkę tego się uzbierało :) Ciekawe czy coś pokrywa się z Waszymi ostatnimi łupami? Post jest kolorowy i obfituje w produkty różnego rodzaju - zapraszam!




Przyznacie sami, że trochę tego się uzbierało :) skrzętnie odkładałam do pudełeczka aby obfocić i napisać dla Was ten post.

Kobo Professional Glamour

Kobo Professional Glamour

Na pierwszy ogień idzie paleta cieni Kobo Professional Glamour (64,99zł). Jak tylko te paletki weszły do Natury, to chciałam kupić tę z ulubionymi kolorami Daniela Sobieśniewskiego, jednak kiedy na stoisku przypatrzyłam się wszystkim zestawieniom kolorystycznym, to tylko właśnie ta mnie zauroczyła :) Ma piękne, podstawowe kolory jak idealny dla mnie odcień jaśniutkiego beżu czy też kruczoczarną czerń. Dodatkowo są tu zarówno maty jak i perły i już mi znana zabójcza pigmentacja cieni Kobo!

Zoeva Cafe

Zoeva Cafe

Kolejną zakupioną paletką jest limitowanka od Zoeva Cafe (25,30 eur z kosztami przesyłki) zamówiona z ich strony. Mam kilka palet tej marki i jestem z nich całkiem zadowolona, szczerze przyznam, że nawet nie wiedziałam takiej palecie :) Połasiłam się na nią dopiero po przeczytaniu posta u Deliciousbeautybe. Jak sami widzicie kolory są cudne, zarówno matowe jak i perłowe, a do tego dwa boskie, zielone odcienie, których poszukuje ostatnio w każdej marce.

Makeup Revolution Eye Foils Pure Platinum Rose Gold

Makeup Revolution Eye Foils Pure Platinum Rose Gold

Pozostając w tematyce oczu - pora na dwie błyskotki od Makeup Revolution Eye Foils (13,90zł), których zakup odkładałam już od dobrego roku, a od kiedy zobaczyłam w akcji chyba na kanale Maxi - wiedziałam, że muszę mieć :) Iskrzą się cudnie! Do zestawu dołożony jest metalowy talerzyk na którym możemy cień wymieszać z płynem także dołączonym do opakowania, aby uzyskać płynną konsystencję. Ja zakupiłam dwa kolory: srebrny Pure Platinum oraz złoty Rose Gold.

Kobo Professional płynny korektor nr 205 Alabaster

Nowością u mnie jest też kolejny produkt od Kobo Professional płynny korektor nr 205 Alabaster (19,99zł). Skusiły mnie na niego same pozytywne opinie na necie, no i powiem, że nie żałuje :) Jest na serio bardzo dobry. Utrzymuje się u mnie cały dzień, nie przemieszcza i ma całkiem przyzwoite krycie. Kolor który wybrałam jest dokładnie w odcieniu mojej skóry, jednak po nałożeniu troszkę ciemnieje pod oczami, dlatego nakładam go jedynie punktowo na twarz, a pod oczy zakupie sobie drugi kolorek - najjaśniejszy w ich ofercie nr 204 Ivory.

Mybelline Master Fix Loose Pouder Translucent Rimmel Insta Fix&Matte nr 001 Translucent

Jeśli o pudry chodzi, to wiedzie, że ciągle poszukuje mojego ideału, ale żebym nie musiała za niego płacić fortuny :) Ostatnio w moje łapy wpadli dwaj pretendenci do miana idealnych - jednak to jeszcze nie to :( Pierwszy, puder sypki od Mybelline Master Fix Loose Pouder Translucent (23,49zł) skończył mi się za nim zaczęłam go dłużej używać, nic dziwnego skoro to tylko 6 gramów :( Ma bardzo fajne pudełko i przyjemnie, nienachalnie pachniał - jednak z trwałością makijażu szału nie robił, a przy tym pylił się jak oszalały. Jeśli chodzi o kolegę z firmy Rimmel Insta Fix&Matte nr 001 Translucent (20,59zł) to muszę przyznać, że spisuje się całkiem dobrze. Ma bardzo przyjemny, mydlany zapach i na skórze jest prawie nie widoczny. Używałam go też pod oczy i bardzo dobrze się tam spisywał, jednocześnie rozświetlając odrobinę tą okolice. Ładnie utrzymuje makijaż przez cały dzień w pracy, oprócz linii uśmiechu, gdzie myślę że może sprawdziłaby mi się metoda wypiekania pudrem, jednak do wypiekania ten gagatek się nie nadaję. Dlatego szukam dalej.

Provocater Purple Euphoria nr 92 Green Turf nr 93 Snow Flake nr 02 Neon Orange nr 95 Coctail Berry nr 47 Pansy Flower nr 54

Teraz może trochę w temacie paznokci. Ostatnio pisałam Wam jak bardzo spodobały mi się lakiery od firmy Provocater (24,99zł), no i proszę :) Oto dowód! Zmówiłam 6 kolorów i jeden top - matujący. Odcienie lakierów jak widać bardzo żywe - boskie!

Provocater Purple Euphoria nr 92 Green Turf nr 93 Snow Flake nr 02

Provocater Neon Orange nr 95 Coctail Berry nr 47 Pansy Flower nr 54

Pierwsze trzy to od lewej: Purple Euphoria nr 92, Green Turf nr 93 oraz Snow Flake nr 02. Następne trzy to: Neon Orange nr 95, Coctail Berry nr 47 oraz Pansy Flower nr 54. Wszystkie kolory mega napigmentowane i kryją już przy pierwszej warstwie - za wyjątkiem nr 02, ale on ma być z założenia lekko transparentny, bo ma maleńkie drobinki. Wszystkie lakiery są mega gęste, momentami mam wrażenie że za bardzo :)


Przechodzimy teraz do tego co Myszy lubią najbardziej - produkty do ust :) Na pierwszy ogień idzie zestawienie trzech różnych konsystencji w odcieniu różu od trzech rożnych firm, jednak wszystko w tematyce matu. Zaczniemy od pomadki w kredce Revlon Matte Balm nr 205 Elusive Insaisissable (35,20zł). Mimo że to kredka, to rozsmaruje się jakby w mus. Zapach jest specyficzny jak dla wszystkich kredek tej marki, nie ważne czy matowe czy błyszczące - pachną ogórkiem i miętą :) Kolor to bardzo jasny róż, jednak na ustach wygląda bardzo twarzowo. Ładnie się zjada, ale trwałości to można tu ze świecą szukać :( Kolejna pomadka to Kobo Professiunal Matte Tint nr 704 Be Naughty (19,99zł). Kolor to bardzo chłodny i jasny róż z domieszką fioletowych podtonów - zdjęcie niestety tego nie oddało. Na ustach wygląda bardzo dobrze, bo po zaschnięciu kolor lekko ciemnieje. Bardzo ładnie trzyma się cały dzień i zjada równomiernie. Pachnie jakby wanilią i wafelkiem od lodów włoskich :) Konsystencja to puszysty mus, który fajnie rozprowadza się na ustach - na bank skuszę się jeszcze na jakiś inny kolor! Ostatnia szminka to mój mały koszmarek! Mowa o Wibo Ultra Matte Liquid Lipstick w kolorze nr 3 Red Plum (14,99zł). Najfajniejszy w tej pomadce jest kolor i zapach, który jest delikatnie perfumowy. Niestety cała reszta - ech... Zacznę od tego, że aby ją nałożyć równomiernie i nie narobić sobie przy tym plam, albo skorupy na ustach graniczy z cudem. Podczas jedzenia rozmazuje się jak szalona w kącikach ust i wyglądamy jak śliwkowy joker. Natomiast jak przychodzi do jej zmycia - cała twarz jest bordowa. Okropnie zasycha na ustach, na taką skorupę i czuć ją okropnie - jak tynk! Poleci dalej w świat.

Lovely Klips Lovely Lips

Pora no moje największe rozczarowanie od Lovely Klips w kolorze Lovely Lips  (25,38zł). Tyle czasu na nią czekałam, aż w końcu pojawi się w Rossmanie, bo zawsze była wykupiona. Na testerze miała piękny kolor ciemnego, brudnego różu, a tu... dupa :( Koło różu to to nawet nie stało :( Jeśli jeszcze kredka ma taki kolor jakbym chciała - ciemny róż, to sama pomadka ma domieszkę brązu i brudny róż już nie jest brudnym różem, a romansem różu z brązem! Przy okazji jest też bardzo ciemna - nie mam pojęcia jak to się stało, że na żywo ma zupełnie inny kolor niż w sklepie :(

Kat Von D Everlasting Liquid Lipstick Lovesick Mother Miss Argentina

Przyszedł teraz czas na Kat Von D Everlasting Liquid Lipstick (89zł). We wszystkich trzech odcieniach jestem zakochana! Pomadki są płynne, nie aż tak aby wylewać się poza kontur, jednak na tyle aby idealnie rozprowadziły się po ustach. Mają lekko waniliowy zapach z domieszką czegoś sztucznego, chemicznego. Zanim je kupiłam naoglądałam się milionów zdjęć z kolorami, aby wybrać te na które mam chrapkę :) Pierwszy kolor to Lovesick - fioletowawo - różowy, chłodny odcień, jaśniutki, bardzo przypomina pomadkę Kobo nr 704, o której pisałam wyżej.  Następny kolor to Mother, czyli piękny, żywy róż, który po zaschnięciu robi się bardziej brudny. Ostatni odcień to Miss Argentina, intensywny malinowy róż, nawet bo zaschnięciu jest bardzo wyraźny!  Wszystkie kolory nakładają się równiutko i nie ma mowy o prześwitach - jedne z lepszych pomadek jakie mam :)

Kat Von D Studded Kiss Lipstick Lovecraft

Kat Von D Studded Kiss Lipstick Lovecraft

Czas na ostatni produkt w dzisiejszym poście, a mianowicie Kat Von D Studded Kiss Lipstick w kolorze Lovecraft (85zł). Od początku miałam ochotę na 4 kolory z tej marki, ale stwierdziłam, że ten czwarty może spróbuje w innej formule - nie zawiodłam się :) Pomadka jest mocno matowa i lekko opornie sunie po ustach, ale jak już się na nich znajdzie, to kolor jest równy i trzyma się cały dzień. Zjada się lekko od środka przy tłustych posiłkach lub takich gdzie mocno trzemy jedzeniem o usta np. przy jedzeniu bułki. Zapach jest dużo ładniejszy od "sióstr" w płynnej wersji - to delikatna wanilia. Odcień który wybrałam to ni róż ni beż - taki ciemny nudziak, który pasuje do każdego makijażu.

A jak u Was w nowym roku? Małe zakupowe szaleństwa? :)
Ściskam Was ciepło!

listopada 05, 2017

Popłynęłam ~7~

Popłynęłam ~7~
Hej!

No i 100% jesień w Krakowie :) raz leje, raz świeci cudne słonko, jednak te cieplutkie dni już nie wrócą :( Nastał początek Listopada, więc pora na podsumowanie zakupowe ostatnich tygodni! Trzymajcie kiece bo lecim z tematem!

Copyright © 2016 M&M - Mouse and Makeup , Blogger